Aktualności

Zobacz wszystkie aktualności
16.06.2017

SEKRETNE ŻYCIE FRIEDMANÓW NA OTWARCIE IX WYBRZEŻA SZTUKI

Prawda w gabinecie krzywych luster / wystrzał artystyczny!

Wystrzał artystyczny na otwarcie Wybrzeża Sztuki.

Piotr Wyszomirski

GAZETA ŚWIĘTOJAŃSKA

Historia rodziny Friedmanów wydarzyła się naprawdę w latach 80. w Stanach. Tak zwana porządna, by nie rzec wręcz modelowa rodzina: zamożni Żydzi, szanowany w społeczności ojciec (nauczyciel roku), matka, która poświęciła się wychowaniu trzech synów. Nic nie zapowiadało tragedii i koszmaru, który zaczął się odkrywać z każdą rozmową, z każdym dostarczanym przez media faktem, wywiadem, oświadczeniem. Pedofilia, sodomia, przemoc. Po latach powstał film dokumentalny, który próbował ukazać hi

Po obejrzeniu "Sekretnego życia Friedmanów” czuję się jak pyton po połknięciu antylopy. Trawię, com połknął i końca nie widać. Wszystkiego jest tu dużo: wersji, interpretacji, postaci, lokacji. Spektakl zaczyna się przed kurtyną Dużej Sceny absolutnie perwersyjną w kontekście całości sceną pt. "Największy karzeł świata". Potem, m.in.: pokój w mieszkaniu Friedmanów, posterunek policji, areszt, sąd. Scena od zaplecza, Czarna Sala, przedsionek rekwizytorni – wędrujemy korytarzami i schodami, stoimy, siedzimy przy aktorach, dotykamy ich dosłownie, wchodzimy w ich postaci, emocje. Oprowadza nas wielopostaciowy narrator. Opowieść coraz bardziej wciąga, zwroty akcji zaskakują, dobro zatraca się w ogrodzie zła.

Podobno nie ma dobra i zła, jest tylko prawda. A właściwie wiele prawd: oficjalna, skrywana, na użytek, na przekór, zaskakująca, wymuszona, zmanipulowana, zastępcza, do przyjęcia, pozapoznaniowa. U Friedmanów prawda została wrzucona do makabrycznego gabinetu krzywych luster, staje się rozciągliwa, piętrowo zrelatywizowana, wynaturzona. I kiedy już widzimy światło w tunelu, łapczywy niepokój wciąga nas do zajęczej nory niepewności. Czy to wielka manipulacja? Dramat rodzinny, w którym wszyscy są winni? Jak zachować się wobec zła i jego sprawcy, gdy ten jest osobą przez nas kochaną? Czy lojalność rodzinna powinna zawsze stać ponad normami społecznymi? Czy liberalizm etyczny ma granice? Czy w rodzinie można wszystko wybaczyć i zapomnieć? I ciągle być rodziną? Spektakl zostawia nas z wieloma pytaniami, jakby programowo unika odpowiedzi, zaciera tropy, podważa wcześniejsze odkrycia, prowadzi grę z naszymi przyzwyczajeniami i ułatwieniami myślowymi.

Historia Friedmanów mogłaby posłużyć za kanwę wielu scenariuszy. Mogłaby powstać osobna opowieść podobna do historii Andrzeja Samsona. Albo wymierzona przeciwko rodzicom i sprawcy jak "Po co psuć i tak już złą atmosferę”. Albo przeciwko całej społeczności jak "Polowanie” z Madsem Mikkelsenem. Ale Marcin Wierzchowski i Daniel Sołtysiński, autorzy scenariusza, zwielokrotnili i pomnożyli tematy, powstała zwodnicza opowieść szkatułkowa. Otwierając szufladki wyciągamy na światło dzienne thriller, dramat psychologiczny, przypowieść o rodzinie, traktat.

"Sekretne życie Friedmanów” to wreszcie uwiedzenie. Zostajemy zaproszeni do fikcyjnego świata a dzięki prowadzeniu nas przez reżysera stajemy się częścią nowej rzeczywistości. Brzmi jak banał, ale to fakt. Wielki i rzadki kunszt tak zatańczyć z widzami. Dodatkowe skrzydło do tego sukcesu przypina Barbara Natalia Ferlak, autorka scenografii, wykorzystującej w niezwykle kreatywny sposób budynek teatru. Dzięki niej jest to także spektakl… architektoniczny.

Nieopatrzeni w serialach i reklamach aktorzy Teatru Ludowego dali popis naturalności i swobody. Uwiarygadniają historię, powstaje porozumienie, w którym stają się nam tak bliscy, że im także współczujemy a nie jedynie potępiamy. W zespole aktorskim nie ma słabych ogniw, gdybym musiał wybrać jednego reprezentanta załogi, który zasługuje na coroczną, jedyną nagrodę, zdecydowałbym się na Piotra Pilitowskiego. Jego Arnold Friedman, nawet bardzo podobny fizycznie do historycznej postaci, jest przejmujący a zarazem zwyczajny, w ocenie jego postaci potępienie zła walczy ze współczuciem nad losem człowieka nieszczęśliwego, manipulowanego.

Prezentacja Teatru Ludowego z Krakowa to nowe otwarcie tej dotychczas nie najwyżej rangowanej w hierarchii polskiego teatru artystycznego sceny i zarazem ogromna niespodzianka. Po raz ostatni coś podobnego doznałem w przypadku "Aktorów żydowskich". To kolejny dowód na to, że nie ma złych aktorów, są tylko źle obsadzeni i źle prowadzeni. „Sekretne życie Friedmanów”, pierwsze przedstawienie, za które odpowiedzialność ponosi Małgorzata Bogajewska (dyrektorka od 1 września 2016), to także niecodzienny format. To teatr komunikatywny, ale zarazem nierezygnujący z ambicji artystycznych. Podporządkowany przekazowi i stawiający go ponad pychę twórcy, dzięki czemu możemy czuć się zaproszeni do partnerskiego dyskursu a nie tylko do podziwiania fajerwerków wyobraźni. To wreszcie teatr przewrotny, pełen nieoczywistości i świeżości. Czego trzeba więcej?

PS

Pierwsza prezentacja w Teatrze Wybrzeże napotkała niecodzienne problemy w postaci awarii zasilania. Spektakl wznowiono i początkowo grano przy latarkach. Godzinna przerwa wpłynęła oczywiście na rytm całości i wybiła z koncentracji, ale aktorzy zdecydowanie podołali.

Bardzo dobrze opracowana strona spektaklu tutaj

storię taką, jaką była naprawdę. Naprawdę?

 

Popularne

Obrazek
02.03.2011

UDAJĄC POLICJĘ

Pierwszą, czytaną próbę „Udając ofiarę”, reżyser rozpoczął we wtorek wieczorem od podania obsady.Największą radość wśród kolegów wywołał Tadeusz Łomnicki, mający zagrać nieporadnego i groźnego zarazem Owłosionego Mężczyznę, Tachira Zakirowa

Zobacz więcej
Obrazek
01.03.2011

TYLKO MINUTY DZIELĄ NAS OD PIERWSZEJ PRÓBY "UDAJĄC OFIARĘ"

Do Krakowa przyleciał już z Sankt Petersburga reżyser Andrzej Bubień i po wizycie w teatrze ruszył jeszcze na chwilę "w miasto". Dziś o szóstej wieczorem, na początku próby, ogłosi obsadę. A potem praca, praca, praca...

Zobacz więcej
Obrazek
24.02.2011

TEATR LUDOWY JEST NA FACEBOOKU

Teatr Ludowy jest na Facebooku.

Zobacz więcej