August Strindberg Panna Julia reż. Radek Stępień Klasyka

Czas trwania:
1.10h (bez przerwy)

O spektaklu

SPEKTAKL DLA WIDZÓW DOROSŁYCH

Młoda kobieta z wyższych sfer i gęsta atmosfera nocy letniego przesilenia… Chcąc uciec od życia zamkniętego w konwenansach, panna Julia zatraca się w świętojańskiej zabawie dla służby i wdaje w niby niezobowiązujący flirt z lokajem. Niezależne od pozycji społecznej obycie i siła mężczyzny sprawiają, ze ich wzajemna relacja przeradza się w walkę o władzę nad drugim człowiekiem, rozgrywaną w obecności narzeczonej Jeana, Krystyny. Co tak naprawdę wydarzyło się między trójką bohaterów podczas tamtej jednej nocy, nocy świętojańskiej, nocy niewinnych zabaw? Kto spełnił swoje marzenia, komu je odebrano, kto sam z nich zrezygnował? Jakie są zasady gry, w którą zmuszeni jesteśmy grać między sobą? Czy jesteśmy panami swojego losu i naszych uczuć czy może tylko bezwolnymi lalkami poruszanymi przez wypadkową siły niezaspokojonych pragnień, dawnych kompleksów i przypadkowych okoliczności? Co pozostanie, kiedy staniemy przed faktem życia przeżytego przed progiem miłości?

premiera 12 maja 2018, Scena Pod Ratuszem

 
 
 
9.06.2018
Anna Małachowska

 

Świetna „Panna Julia” A. Strindberga na scenie Pod Ratuszem

Teatr Ludowy przyzwyczaił nas do spektakli na dobrym poziomie artystycznym. Z chęcią i zaciekawieniem udałam się więc na spektakl Panna Julia Augusta Strindberga w reżyserii Radka Stępnia. Nie zawiodłam się. Przedstawienie zrealizowane zostało z szacunkiem dla wszelkich reguł sztuki reżyserskiej, ze znakomitymi kreacjami trójki aktorów, co przywróciło mi wiarę w to, że gdzieniegdzie (w tym właśnie w Teatrze Ludowym) powstają spektakle omijające szerokim łukiem nurt postmodernistycznego teatralnego bełkotu.

Radek Stępień bacznie przyjrzał się tekstowi Strindberga, by wydobyć z niego elementy, które pragnął zaakcentować w swojej realizacji. Skoncentrował się na mechanizmach psychologicznych, które są odpowiedzialne za emocjonalną dominację jednego człowieka nad drugim oraz na strukturze stosunków międzyludzkich w kontekście uczuciowych gier i wojen. Aby uzyskać ten efekt, we współpracy z dramaturgiem Konradem Hetelem, reżyser zaingerował w tekst źródłowy pozbawiając go przydługich opisów i monologów, tak aby stał się atrakcyjny dla współczesnego widza i bardziej realny dla naszej epoki, która nie potrzebuje metafory i poetyczności. To, co kiedyś stanowiło tabu, dziś już nim nie jest. Stąd scenariusz Panny Julii duetu Stępień-Hetel opiera się na analizie trójki głównych bohaterów pod względem  emocjonalnym, społecznym i seksualnym.

Tytułowa postać jest panienką z tak zwanego „dobrego domu”, opływającą we wszelkie dostatki córką bogatego arystokraty. Kristin to z kolei biedna dziewczyna będąca na służbie u ojca Julii, podobnie jak jej narzeczony – Jean. Julia i Jean nawiązują romans, który Kristin zdaje się wypierać ze swojej świadomości. Pod względem społecznym Julia ma znaczącą przewagę nad kochankiem i jego narzeczoną, wszak jest arystokratką. Toteż ich relacja poddaje w wątpliwość autentyczność uczucia chłopaka, dla którego romans z przedstawicielką klasy wyższej mógłby zdecydowanie polepszyć jego sytuację finansową, a co za tym idzie, także społeczną. W kontekście uczuciowym i seksualnym prym wiedzie Jean manipulując dwiema kobietami: Kristin i Julią. Tę pierwszą okłamuje i zwodzi, tę drugą doprowadza do obłędu i samobójstwa. Radek Stępień przeprowadza wiwisekcję charakterologiczno-emocjonalną każdej z nich: Julii, której trudne relacje z rodzicami doprowadziły do całkowitego braku poczucia bezpieczeństwa i do zaburzeń uczuciowych oraz Kristin – wykazującej się zaskakującą umiejętnością przystosowania się do tego, co niesie los. Finał spektaklu odbiega nieco od tekstu Strindberga. To nie Jean wręcza Julii narzędzie zbrodni. Dziewczyna sama sięgnie po nóż, ale zanim dokona tego, co w tej sytuacji nieuniknione, w intymnym monologu, zwracając się bezpośrednio do publiczności słowami: „co byś zrobiła na moim miejscu” obnaża swoją niemoc, zagubienie i rozdarcie, by w końcu zejść ze sceny, aby „odpocząć”.

Znakomitą puentą scen konfliktowych o wysokim poziomie dramatyzmu są audiowizualne przerywniki będące cytatami Rilkego i Strindberga w wykonaniu Michała Majnicza. To świetny zabieg, pozwalający na komparację myśli sprzed wieku ze współczesnym rozumieniem sztuki i teatru.

Podziemna, piwniczna Scena Pod Ratuszem nie daje zbyt dużych możliwości scenograficznych, mimo to Eliza Gałka na małej przestrzeni stworzyła klimat kuchennego pomieszczenia, a mobilny (jeżdżący na kółkach) stół dodaje ekspresji akcji stając się tak niestabilnym, jak niestabilni w swoich emocjach i zachowaniach są bohaterowie spektaklu.

Panna Julia to spektakl zbudowany z kilku warstw: dramaturgicznej, audiowizualnej, muzycznej i aktorskiej. Ta ostatnia, oprócz solidnej i precyzyjnej reżyserii, stanowi wielki atut przedstawienia. Maja Pankiewicz jako Julia to przykład świetnego aktorstwa w wykonaniu młodego pokolenia. Precyzja zbudowania postaci i nadanie jej autentyzmu, przy tym dojrzała warsztatowo gra sprawiają, że Julia jest prawdziwa i wiarygodna. Krystian Pesta stworzył zapadającą w pamięć postać Jean’a, sprytnie dozując ujawnienie swoich możliwości ekspresji aktorskiej. W roli Kristin Roksana Lewak była zdecydowanie comme il faut: wdzięczna i subtelna, ale jednocześnie tu gdzie trzeba potrafiła wydobyć dramatyzm kreowanej przez siebie postaci. Kameralna scena Pod Ratuszem jest nie lada wyzwaniem, bowiem brak dystansu z publicznością ukazać może każdy najmniejszy błąd aktorów. Cała trójka wykonawców znakomicie poradziła sobie z niełatwą przestrzenią.

Panna Julia to spektakl przygotowany i dopracowany w najmniejszych szczegółach, z dużą dbałością o oryginalny tekst i zrealizowany z szacunkiem dla Strindberga, dla teatru oraz dla publiczności. Wielkie brawa!


 22.05.2018
Wiktoria Tabak
 

po(i)graj ze mną

Radek Stępień w spektaklu Panna Julia poniekąd parafrazuje obnażone przez Jeana Baudrillarda mechanizmy uwodzenia. Według francuskiego filozofa kultury uwodzić znaczy grać, czyli, innymi słowy, prowadzić niekończącą się transakcje między podmiotami, której finalizacja i zarazem ostateczna demistyfikacja prawdziwych zamiarów równałaby się śmierci. Stawką takich rozgrywek jest nie tyle wygrana, ile emanacja siły – chwilowa satysfakcja wynikająca z momentu dominacji nad przeciwnikiem, obkupiona jednakowoż następującym zaraz po cierpieniem.

Reżyser sięgnął po dramat Augusta Strindberga Panna Julia, by – jak sam mówił w wywiadach – uwydatnić „egoizm międzyludzki” i przyjrzeć się strukturom władzy, a w szczególności tej, którą posiadamy nad drugim człowiekiem. W tym celu dramaturg Konrad Hetel pozbawił tekst dłużących się opisów, poskracał monologi, pozostawiając tylko szkielet narracyjny. Środek ciężkości został przeniesiony na obnażenie trzech, przenikających się dyskursów – płciowego, emocjonalnego i społecznego.

Fabuła opiera się na prostym, a zarazem wielowymiarowym, trzyosobowym układzie. Tytułowa Julia (Maja Pankiewicz) to córka zamożnego arystokraty, panna z dobrego domu, której pod względem materialnym nigdy niczego nie brakowało. Kristin (Roksana Lewak) i Jean (Krystian Pesta) są parą narzeczonych zatrudnioną przez ojca Julii na stanowiskach pomocy domowych. Między Julią a Jeanem wywiązuje się romans, który Kristin zdaje się ignorować, być może wskutek działania wyparcia, czyli jednego z mechanizmów obronnych psychiki, a być może (co mniej prawdopodobne) jest owego flirtu zwyczajnie nieświadoma. Dyskurs społeczny uwydatnia się zatem już na początku. Pochodzenie Julii co do zasady gwarantuje jej przewagę w hierarchii klasowej nad Jeanem. Dlatego też uczciwość jego intencji automatycznie podawana jest w wątpliwość – relacja z arystokratką mogłaby okazać się dla niego cyniczną przepustką do wyższych sfer.

Inaczej sprawa ma się, jeśli chodzi o płciowość i emocjonalność. Tutaj zdecydowanie dominuje Jean – on okłamuje Kristin, ukrywa swoje zamiary, manipuluje Julią. Najpierw daje jej złudne poczucie, że to ona panuje nad sytuacją. Później sukcesywnie ją do siebie przywiązuje, uwodzi, a dalej poniża jako kobietę i jako człowieka, odziera z godności oraz doprowadza na skraj rozpaczy i samobójstwa. Julia jawi się tu jako podmiot poniekąd uzależniony emocjonalnie. Sama dla siebie nie jest wystarczająca i nie potrafi znieść żadnej formy odrzucenia. Jej poczucie własnej wartości determinuje uwaga oraz zainteresowanie innych, a zwłaszcza mężczyzn. Zaburzone w dzieciństwie relacje najpierw z matką, później z ojcem nie stworzyły sprzyjających warunków do rozwoju dojrzałości emocjonalnej ani nie zapewniły poczucia bezpieczeństwa. Dlatego też Julia nieustannie musi zmagać się z uwięzionym w jej wnętrzu dziecięcym alter ego – tym skrzywdzonym przez pierwsze bliskie jej osoby.

Kristin natomiast jest trochę Julii przeciwieństwem, a trochę jej odbiciem. Wydaje się w pewien sposób ograniczona, lecz nie wynika to z braku wykształcenia, a raczej z wyboru takiego właśnie – zachowawczego patentu na życie. Ona przyjmuje to, co dostaje od losu i nie prosi o więcej, bo boi się, że ryzyko przyniosłoby jej zgubne skutki. Jej automatyczny i wyuczony sposób bycia momentami bliższy jest estetyce cyborga niźli człowieka i kojarzy się z kobiecymi postaciami z filmu Żony ze Stepford z 1975 roku w reżyserii Bryana Forbesa. To właśnie tam żeńską część miasteczka zastąpiły zawsze uśmiechnięte, gotowe do wykonywania wszystkich domowych czynności i do spełniania zachcianek mężczyzn roboto-niewiasty. Chwilami Kristin zachowuje się, jakby była wyciągnięta wprost z ekranizacji Forbesa, a uwidacznia się to zwłaszcza podczas rozmów z Jeanem. Sposób prowadzenia konwersacji między tą dwójką jest niejako wywiedziony z postulatów Strindberga zawartych w Przedmowie do Panny Julii, dotyczących zaburzenia symetrycznej konstrukcji dialogów. Kristin i Jean nie słuchają siebie nawzajem, nie interesuje ich, co druga osoba ma do powiedzenia, momenty krępującej ciszy wypełniają powtarzającymi się frazami. Ponadto w jednej z ostatnich scen sytuacja ta zostaje doprowadzona do ekstremum – wypowiedzi pary nakładają się na siebie, tworząc niezrozumiały bełkot.

W finale spektaklu dokonano zasadniczego przesunięcia dramaturgicznego w stosunku do tekstu Strindberga. W dramacie to Jean wciska Julii narzędzi zbrodni (brzytwę) do rąk, a w krakowskim przedstawieniu, kobieta sama bierze nóż i w intymnym monologu wypełnionym bezpośrednimi zwrotami do widowni („co byś zrobiła na moim miejscu?”; „kogo mam winić za tę sytuację?”) obnaża swoje uczuciowe zagubienie, a następnie schodzi ze sceny „by odpocząć”. Nazwałabym to posunięcie „tragicznym wyzwoleniem”, bo w końcu Julia dosłownie bierze życie w swoje ręce i sama podejmuje decyzję o samobójstwie.

Intrygującą rolę w przedstawieniu Stępnia odgrywają także swoiste przerywniki akcji, czyli nagrane i wyświetlane na scenie wypowiedzi Strindberga (Michał Majnicz). Szwedzki pisarz mówi w nich między innymi o tym, że teatr jest trochę jak obrazkowa biblia dla tych, co nie umieją czytać i podobnie jak religia chyli się ku upadkowi. Nawiązuje również do dyrektorów teatrów pragnących pokazywać jedynie zidiociałe występy, zamiast prawdziwie dramatycznych sytuacji. Mini-antrakty pojawiają się w momentach wysokiego napięcia między bohaterami, dając im chwile wytchnienia i możliwość ostudzenia emocji. Dodatkowo otwiera to pole do dywagacji, co z dziewiętnastowiecznej myśli o roli sztuki jest nadal aktualne.

A wszystko to rozgrywa się w surowych, ceglanych murach podziemnej sceny Teatru Ludowego pod Ratuszem, w której Eliza Gałka zorganizowała intymną przestrzeń kuchenną wypełnioną aurą emanującej ekstazy. Na centralnym planie umiejscowiony jest stół z metalowymi nogami i ciemnym, drewnianym blatem z wyraźnie widocznymi sękami. Stół na pierwszy rzut oka zwyczajny, służący do przyrządzania i konsumowania na nim posiłków, z tym wyjątkiem, że do podnóży ma przyczepione kółka. Zatem stabilność, którą z założenia można by owemu meblowi przypisać, zostaje przełamana. Zabieg ten zyskuje na znaczeniu w momencie, gdy tę konstrukcję pozornej stałości potraktuje się jako metaforę relacji między domownikami. One również, ukryte pod grubą warstwą fasadowości, charakteryzują się niepewnością, nietrwałością i zaburzonym zaufaniem.

Poza warstwą wizualną atmosferę spektaklu od pierwszych minut buduje stworzona przez Bogumiła Misalę dramaturgia muzyczna. Kompozycje fonograficzne kreują nastrój między bohaterami, uzupełniają narracje niewerbalną i na zmianę to potęgują, to osłabiają napięcie. Aranżują liryczną przestrzeń swoistej zmysłowości. Dźwięki tworzą pogłosy i echa przywodzące na myśl odgłosy ludzkiego ciała takie jak bicie serca czy nierównomierny oddech. Delikatne nuty przechodzą w coraz głośniejsze, chaotyczne, niepokojące melodie, by ostatecznie pozostawić odbiorców jedynie z dojmującą ciszą.

Panna Julia jest przedstawieniem dopracowanym w najmniejszym szczególe. Warstwa audiowizualna, dramaturgiczna, aktorska, estetyczna przenikają się ze sobą i wypracowują spójną całość, która jednocześnie pozostawia wiele furtek umożliwiających snucie własnych, subiektywnych interpretacji i dygresji.

Nagrody i wyróżnienia

Nagroda Stowarzyszenia Autorów ZAiKS, w ramach 8. Forum Młodej Reżyserii

Twórcy

przekład:  Zygmunt Łanowski
reżyseria: Radosław Stępień
dramaturgia: Konrad Hetel
scenografia: Eliza Gałka
muzyka: Bogumił Misala
reżyseria światła: Dariusz Pawelec
video: Natan Berkowicz, Mateusz Woźniak
asystent reżysera: Maja Pankiewicz
inspicjent / sufler: Manuela Nowicka

Obsada

  • Maja Pankiewicz/ gościnnie
  • Krystian Pesta / gościnnie
  • ROKSANA LEWAK