04.06.2018

KAT

Kat miał często specjalną relację z ofiarą. Skuteczna egzekucja wymagała przecież współpracy. W interesie zarówno kata, jak i ofiary było, aby wszystko przebiegło jak najsprawniej, tak aby umierający nie męczył się niepotrzebnie, a kat nie naraził się żądnej krwi publiczności.

W społecznościach Europy późnego średniowiecza oraz renesansu kat pełnił rolę szczególną. Opisywany przez współczesnych jako jednostka wyjątkowa (exceptional human being), żył poza granicami społeczności, jednocześnie ciesząc się szacunkiem, budząc postrach i obrzydzenie. Kaci tworzyli w tych społecznościach oddzielną klasę społeczną, ich pozycja, nawet kiedy nie byli w pracy, miała ogromny wpływ na ich życie. Kat był człowiekiem bez honoru i pozbawiał honoru każdego z kim się zetknął. Sam dotyk kata był wystarczający aby pohańbić (dishonor) człowieka i całą jego rodzinę – jak trąd. Z tej przyczyny domostwo kata znajdowało się zwykle na obrzeżach społeczności, albo poza jej granicami. W karczmie jadał oddzielnie, nie wolno mu było usiąść przy stoliku z porządnymi obywatelami. Nie stał w hierarchii niżej od innych – był poza jakąkolwiek hierarchią. Musiał zawsze nosić specjalny ubiór, lub pomalowany kostur, aby z łatwością można go było odróżnić od innych i uniknąć pohańbienia się jego dotykiem.

Katom nie wolno było się żenić z "normalnymi ludźmi", ponieważ kobieta, która by go poślubiła przyniosłaby hańbę nie tylko sobie, ale i całej swojej rodzinie. Dlatego większość z nich żeniła się z córkami innych rodzin katowskich, tworząc swego rodzaju dynastie, spokrewnione ze sobą nawzajem. To w oczywisty sposób prowadziło do dalszej alienacji i braku zaufania zarówno ze strony społeczeństwa, jak i wobec niego. Dzieci katów nie mogły terminować w "uczciwych" zawodach, klasa rzemieślnicza do tego nie dopuszczała. Dlatego synowie katów sami zostawali katami, a córki wychodziły za katów z sąsiednich miejscowości. 

Te dynastie były zazwyczaj zamożne, nie tylko dlatego, że bycie katem przynosiło duże profity, ale także dlatego, że kat z racji na swoją pozycję często dorabiał innymi "haniebnymi" zajęciami, których nie podjęłaby się większość (nawet biednych) ludzi. Do takich zadań należało czyszczenie latryn, zbieranie martwych zwierząt i innych odpadków, dostarczanie zwłok grabarzom. Wszystkie te zajęcia były lukratywne, ponieważ nikt nie chciał się ich podejmować.

W rodzinach katów alkoholizm był często poważnym problemem. Wiele źródeł donosi, że kaci często upijali się nawet przed wykonaniem wyroku. Mieli przecież dużo pieniędzy, a dzięki temu łatwy dostęp do alkoholu. Zdarzało się, że nietrzeźwy kat potrzebował aż dziesięciu uderzeń mieczem, aby pozbawić kogoś głowy! A niosło to ze sobą ryzyko, ponieważ tłum, który często traktował egzekucje jako rozrywkę, potrafił ukamieniować nieudolnego kata w trakcie egzekucji. Samosądy na katach nie należały do rzadkości, przecież w takich małych społecznościach wielu ludzi się znało, a więc kat był nieraz wykonawcą wyroku na bliskich, albo znajomych wielu ludzi w miasteczku. Pozbawienie głowy było z resztą jedną z najbardziej łaskawych form pozbawienia skazańca życia w średniowieczu. Spalenie na stosie, utopienie, powieszenie, rozrywanie końmi, łamanie kołem, oraz uduszenie należały do najpopularniejszych metod egzekucji.

Stereotyp kata-oprawcy, który z zimną precyzją wykonuje swoją pracę, albo nawet czerpie z niej sadystyczną przyjemność można (przynajmniej w zdecydowanej większości przypadków) włożyć między bajki. Zawodu tego nie wykonywali z reguły ludzie, którzy najlepiej się do niego nadawali, czy chcieli go wykonywać, tylko ci, którzy wyrośli w takiej rodzinie, bądź też znaleźli się w sytuacji, w której zmuszeni byli do pełnienia tej funkcji.

Kat miał często specjalną relację z ofiarą. Skuteczna egzekucja wymagała przecież współpracy. W interesie zarówno kata, jak i ofiary było, aby wszystko przebiegło jak najsprawniej, tak aby umierający nie męczył się niepotrzebnie, a kat nie naraził się żądnej krwi publiczności. Istniały różne zwyczaje dotyczące spotkania kata z ofiarą przed egzekucją – ostatni napitek, albo ostatni posiłek często był wspólny. Dla wielu ofiar był to pewnie najlepszy trunek i posiłek, jakich mieli w życiu okazję skosztować.

Wielu ludzi wierzyło, że poza odbieraniem życia kaci posiadają również dar uzdrawiania, bardziej przesądni byli przekonani, że sam ich dotyk potrafi uzdrawiać. Ci praktyczni natomiast zwracali uwagę na to, że kat potrafił utrzymać skazanego przy życiu na tyle długo, aby mógł pocierpieć przed śmiercią. Musieli mieć także wiedzę o anatomii. Bliskość śmierci na pewno czyniła z katów pariasów, ale przecież żołnierze także stykają się na co dzień ze śmiercią, a w społecznościach tamtego okresu cieszyli się większą przychylnością sąsiadów. Być może lęk i poczucie, że każdy może w rękach takiego kata skończyć, były motorem napędowym dla uprzedzenia żywionego wobec nich. Patrząc na katów z tej perspektywy widzę ludzi głęboko nieszczęścliwych, zniszczonych akoloholizmem i odtrąconych przez społeczeństwo, któremu służą.

Szczególna pozycja katów zaczęła znikać dopiero w okresie oświecenia, kiedy popularność zaczęły zyskiwać bardziej humanitarne metody egzekucji, takie jak gilotyna, w których kat pełnił raczej funkcję technika, niż oprawcy. Spada też liczba egzekucji, oraz przestają one być publiczne w większości krajów Europy. Dopiero w XVIII wieku władcy Europy zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że publiczne egzekucje zamiast powodować lęk i zniechęcać do popełniania przestępstw, pełnią funkcję darmowej rozrywki dla nizin społecznych.

 

 

_________

Opracowanie tekstu/ Daniel Sołtysiński

Zdjęcie z sesji wizerunkowej / Magdalena Franczuk

 

JOHN MAXWELL COETZEE 

HAŃBA (DISGRACE)
reż. Marcin Wierzchowski
Premiera 15 czerwca 2018, Scena Stolarnia

 

redakcja| Anka Ryś