Aktualności

Zobacz wszystkie aktualności
22.06.2019

CZŁOWIEK, KTÓRY SIĘ ZMAGA

NOWA RECENZJA spektaklu Tylko koniec świata w reż. Ewy Rucińskiej od Pauliny Zięciak z Dziennika Teatralnego.

Jak powiedzieć bliskim, że umierasz? Bliskim, z którymi widziałeś się ostatnio 12 lat temu? Siostrze, która nie jest już małą dziewczynką? Bratu, który zdążył założyć własną rodzinę? Matce, która w szafce meblościanki urządziła „kapliczkę" na Twoją cześć? Bratowej, której nawet nie znasz?

Przed takimi pytaniami staje Louis (Krystian Pesta), bohater spektaklu krakowskiego Teatru Ludowego „Tylko koniec świata", na postawie tekstu z autobiograficznymi wątkami francuskiego dramatopisarza i reżysera Jean-Luca Lagarce'a. Autor jest szeroko znany w swojej ojczyźnie, gdzie może poszczycić się mianem klasyka. W Polsce jego nazwisko jest mniej popularne, choć pewnie znajome wielbicielom kina Xaviera Dolana, który zekranizował owy utwór Lagarce'a, obsadzając w głównych rolach Gasparda Ulliela, Vincenta Cassel oraz Marion Cotillard.

Spektakl niczym nie zaskakuje. I to jest właśnie jego największa zaleta. Mamy przed sobą pokój z PRL-owską meblościanką, w którym spotyka się cała rodzina. Wspólnie siadają przy stole i prowadzą rozmowy o niczym. Kłócą się o rzeczy nieistotne, ale i tak wracają z powrotem do stołu. Na pozór miła rodzina, która w wolnej chwili przegląda stare albumy ze zdjęciami. To jednak złudzenie. Tak naprawdę matka (Barbara Szałapak) jest pozorantką, Suzanne (Weronika Kowalska) młodą dziewczyną, która nie potrafi wyrwać się z domu, a Antoine (Maciej Namysło) i jego żona Catherine (Roksana Lewak) niezbyt zgranym małżeństwem. Dla Catherine najważniejsze są dzieci.

Ale rodziny się nie wybiera, a w trudnych chwilach każdy zwraca się do bliskich. Jednak, czy na pewno ci ludzie są dla Louisa bliskimi? Antoine nie ukrywa pretensji do brata i od samego początku odnosi się do niego bez entuzjazmu. Rozradowana matka prawi na bokach kazania, a bratowej nie miał okazji wcześniej poznać. Lecz czasami to obca osoba zauważa więcej i dlatego potrafi dać prawdziwe wsparcie.
Szczery entuzjazm płynie tylko od Suzanne. Niemniej jednak ta dziewczyna widzi w swoim bracie człowieka sukcesu, idola, kogoś kto zdobył świat – własne o nim wyobrażenie. Przez to Louis ma sobie jeszcze więcej do zarzucenia. Dla tej dziewczyny osiągnięciem jest to, że przyjechał taksówką. Ale co mu przyniesie jej podziw i uznanie?

Warto zadać podstawowe pytanie: czego Louis szukał w rodzinnym domu? Opuścił go 12 lat temu, wysyłał jedynie zdawkowe pocztówki, nie był na ślubie swojego brata. I choć od początku zdawał sobie sprawę jaka jest jego rodzina, otwarcie o tym mówił sam do siebie i do nas – widzów, z jakiegoś powodu tutaj wrócił. Potrzebował konfrontacji z przeszłością, katharsis, a może potwierdzenia tego co już wiedział? W trakcie spektaklu jest zarówno uczestnikiem jak i obserwatorem. Czego dowiedział się o sobie?

Przez godzinę patrzymy na zmagania Louisa z własnym „ja" oraz z członkami swojej rodziny. To kolejna bardzo dobra rola Krystiana Pesty w Teatrze Ludowym po „Rewizorze" i „Pannie Julii". Tu, na kameralnej Scenie Pod Ratuszem, w ceglanej piwnicy, dramatyczne emocje sięgają zenitu dotykając nas bezpośrednio – w końcu jesteśmy tak blisko. Doskonałym dopełnieniem są projekcje (Stanisław Zaleski), szczególnie te bazujące na fotografiach oraz wykorzystanie światła (Paulina Góral) – nadające dynamizmu niektórym scenom i potęgujące emocje.
I jeszcze raz podkreślę – w spektaklu nie ma spektakularnych zwrotów akcji, dramatycznych rozgrywek, motywu zaskoczenia. Jest człowiek, który zmaga się z własnymi emocjami. Jest rodzina, która może być rodziną każdego z nas i gdyby nie francuskie imiona, można by pomyśleć, że to wszystko dzieje się tu – w Polsce (nie tylko ze względu na dominującą, znaną wszystkim meblościankę). Louis jest postacią uniwersalną podobnie jak każda jednostka w tym przedstawieniu.

Warto spojrzeć na tę sztukę z perspektywy widza, bo być może rozterki głównego bohatera dotyczą nas bardziej niż myślimy.

 

Link do strony DZIENNIKA TEATRALNEGO

Popularne

Obrazek
03.12.2014

WCZORAJ MIKOŁAJ PRZYSZEDŁ DO NAS. DZISIAJ MY BĄDŹMY ŚWIĘTYM MIKOŁAJEM

TEATR LUDOWY wraz Z BABKAMI Z NOWEJ HUTY zaprasza do wzięcia udziału w akcji "Wczoraj Mikołaj przyszedł do Nas, Dzisiaj My bądźmy Świętym Mikołajem" . Wydarzenie odbędzie się w dniu 07.12.2014r. w Teatr Ludowy - Scena Stolarnia Osiedle Teatralne 23 w godzinach od 14:00 - do ok. 17:30

Zobacz więcej
Obrazek
03.12.2014

WŁAŚNIE ZACZĘŁY SIĘ PRÓBY DO NASZEGO NAJNOWSZEGO SPEKTAKLU "AMY. KLUB 27" - PREMIERA 6 MARCA NA DUŻEJ SCENIE

Klub 27 (ang. Forever 27 Club) – w kulturze masowej termin zrzeszający wpływowych muzyków z gatunku rocka, bluesa i R&B, którzy z różnych przyczyn zmarli w wieku 27 lat. Najpopularniejsi artyści swoich czasów, głównie Robert Johnson, Brian Jones, Jimi Hendrix, Janis Joplin, Jim Morrison i Kurt Cobain, zmarli w tym samym wieku, co wywołało przekonanie, że przedwczesna śmierć artystów w wieku 27 lat nie jest zwyczajna. O "klubie" wielokrotnie pisały różne magazyny i czasopisma. Powstało wiele teorii i spekulacji na temat powodów śmierci artystów w tym samym wieku. Charles R. Cross, autor biografii o Jimim Hendrixie i Kurcie Cobainie, napisał: "Liczba muzyków zmarłych w wieku 27 lat jest niezwykła, daje bardzo dużo do myślenia. Pomimo tego, że masa ludzi umiera w różnym wieku, to jest jakaś więź między wszystkimi muzykami zmarłymi w wieku 27 lat".(Wikipedia)

Zobacz więcej