Aktualności

Zobacz wszystkie aktualności
10.02.2011

JACEK BUNSCH O MECHANICZNEJ POMARAŃCZY

Młodzi na śmietniku
Pięć pytań do reżysera Mechanicznej pomarańczy, Jacka Bunscha

Młodzi na śmietniku
Pięć pytań do reżysera Mechanicznej pomarańczy, Jacka Bunscha

TEATR LUDOWY: Mechaniczna pomarańcza, choć napisana przez Anthony’ego Burgessa, nierozłącznie kojarzy się z filmem Kubricka. Co pana podkusiło, żeby konkurować z arcydziełem?

JACEK BUNSCH: Film powstał w 1971 roku, jest fantastyczny, w wielu warstwach się nie zestarzał, ale jednak to arcydzieło historyczne. Warto spojrzeć na Mechaniczną pomarańczę dziś, jako na rodzaj przypowieści o losach młodego, który pokrętnymi drogami wchodzi w życie i zderza się z okrutnym światem. Autor powieści opisał ten świat nieco inaczej, niż Kubrick w filmie. Własna adaptacja teatralna Burgessa, na której się opieramy, w dużej mierze przywraca tematy, na jakich pisarzowi szczególnie zależało. Bardziej dramatyczne staje się tu pytanie, jak młody człowiek ma znaleźć swoje miejsce w świecie.

- Bohaterowie Mechanicznej pomarańczy mówią slangiem. Skąd wzięty jest ten slang?

- Alex i jego koledzy mówią językiem , który zassali jak odkurzacz. Na taką śmietnikową mowę składają się słowa zasłyszane na ulicy, przeczytane, dziś też znalezione w internecie. Burgess tworząc ów dziwaczny slang zwrócił uwagę, że kłopot współczesnego świata polega na trudności zachowania własnego sposobu wyrażania się. Wszystko, z czym się stykamy powoduje, że nasza mowa straszliwie się zachwaszcza. W końcu już nie panujemy nad językiem, tylko on zaczyna panować nad nami. Dla bohaterów Mechanicznej pomarańczy język jest sposobem poznawania, dotykania świata i jednocześnie czymś, co się wysypało na nich. Być może tak młodzi ludzie będą mówili za 10-20 lat.

- Napisana pół wieku temu powieść dzieje się w nieokreślonej przyszłości. Ta przyszłość nadeszła?

- Niestety tak. Burgess ostrzega nas, że gdy bezbronna istota, jaką jest młody człowiek wchodzący w życie, staje wobec ataku nieograniczonej liczby informacji, może się kompletnie pogubić. Atak medialny, informacyjny, na który zwracał uwagę pisarz, dziś się potężnie zagęścił. Burgess pięćdziesiąt lat temu nie mógł myśleć o internecie, ale w jakiś sposób przewidział go w swojej wizji. W sieci jest wszystko, dostępne jednym kliknięciem: od pięknych reprodukcji, muzeów wirtualnych, po najgorsze okrucieństwo, straszliwe sceny zbrodni, pornografię. Poprzednie pokolenie nie miało z czymś takim do czynienia.|

- W Mechanicznej pomarańczy niepodzielnie panuje muzyka Beethovena. Co ma zatem do roboty kompozytor, Janusz Grzywacz?

 - W dzisiejszym świecie mamy do czynienia z nieustannym remiksem haseł, wartości, muzyki, obrazu - wszystkiego, co było w poprzednich epokach. Wrzucane jest to do wielkiego kubła, w którym się miesza, dostępne na równych prawach. Jest tam też Beethoven. Kiedyś, żeby go posłuchać, trzeba było pójść do filharmonii, w późniejszych epokach posłuchać radia albo kupić płytę, dziś wszystko jest w zasięgu jednego kliknięcia. Nie trzeba iść na koncert, żeby usłyszeć V Symfonię Beethovena: ta muzyka może się pojawić jako element reklamy, podkład do filmu, sygnał w komórce. To już przestało być święte. Zadanie Janusza Grzywacza jest jasne, choć niełatwe: odnaleźć się w tym świecie remiksu, połączyć Beethovena, własne propozycje i stworzyć muzykę przyszłości, jaką sugeruje wizja świata nakreślona przez Burgessa.

- Nie obawia się pan, że młodzi ludzie mogą potraktować Mechaniczną pomarańczę jako zachętę do czynienia zła?

 - Zło jest pokazywane we współczesnym świecie bardzo agresywnie, jako coś bardzo atrakcyjnego. Nie możemy udawać, że tego nie ma. Punkty stałe, wyznaczające co dobre i złe, kiedyś istniały w każdym systemie społecznym i wychowawczym. Dziś jest inaczej - młody człowiek tkwi w środku szalonej gry komputerowej, gdzie niczego nie można się złapać. To jest największy problem Aleksa. Chciałbym z młodym człowiekiem, który będzie oglądał przedstawienie, podjąć dyskusję: Co zrobisz? Jak będziesz wybierał? W tej chwili odpowiedzialność młodego za samego siebie polega na tym, że musi umieć to zrobić sam. Starsze pokolenia mogą starać się pomóc, ale wybór jest w tym człowieku.

Popularne

Obrazek
21.09.2015

W NIEDZIELNY WIECZÓR...

W niedzielny wieczór, po spektaklu „53 wojny” odbyło się kolejne spotkanie aktorów i realizatorów z zainteresowanymi widzami. Spotkania te realizowane w ramach programu Narodowego Centrum Kultury – „Kultura - interwencje” są próbą interwencji sztuki we współczesny świat i odwrotnie świadectwem ingerowania otaczającej nas rzeczywistości, doniosłych i błahych wydarzeń w sferę sztuki.

Zobacz więcej
Obrazek
18.09.2015

ZAJRZYJ DO HUTY

Muzeum Historyczne Miasta Krakowa jak co roku zaprasza mieszkańców Nowej Huty do poznania swojej dzielnicy, krakusów do pozbycia się mylnych wyobrażeń o Nowej Hucie, całą resztę turystów do zobaczenia „innej twarzy” Krakowa. Jednym zdaniem: do poznania fascynującego dziedzictwa historycznego Nowej Huty. My zapraszamy w sobotę 19 września 12.00–13.00 i 13.30–14.30, gdzie zwiedzimy wnętrza teatru oraz wejdziemy za kulisy Ludowego. Start sprzed głównego wejścia od strony ul. Obrońców Krzyża. Historię opowie Jerzy Fedorowicz, jr. wstęp wolny

Zobacz więcej
Obrazek
14.09.2015

WIELKIE HAPPY HOUR W TEATRZE LUDOWYM

Do podziału zostało tylko 26 biletów. Zadzwoń (tel. 12 68 02 112/113/116; 12 421 50 16) lub przyjdź do kas biletowych Dużej Sceny i Sceny Pod Ratuszem i kup bilety w cenie 50 zł a drugi za złotówkę na "kultowe" Sarenki (18.09.) i na "53 wojny" (20.09 - 45 zł + 1 zł)

Zobacz więcej