NIEULECZALNA AMY - RECENZJI CIĄG DALSZY
Klub 27 zabiera tych największych, znajdujących się na wyżynach sukcesu. Odchodzą nagle, pozostawiając po sobie mniejsze lub większe sukcesy, skandale i rzesze fanów. Miłość do śmierci potrafi być silniejsza niż do życia. Na deskach Teatru Ludowego oprócz Amy Winehouse goszczą też Janis Joplin, Jimmy Hendrix, Kurt Cobain, Jim Morrison. Sieklucki pokazuje jak może wyglądać życie wieczne gwiazd popkultury, które w jego spektaklu lądują na gruzowisku pamięci.
ZOBACZ COME AS YOU ARE... KIEDY TYLKO CHCESZ. Amy. Klub 27 :https://www.facebook.com/teatrludowy
źródło: Teatralia; Monika Siara
Klub 27 zabiera tych największych, znajdujących się na wyżynach sukcesu. Odchodzą nagle, pozostawiając po sobie mniejsze lub większe sukcesy, skandale i rzesze fanów. Miłość do śmierci potrafi być silniejsza niż do życia. Na deskach Teatru Ludowego oprócz Amy Winehouse goszczą też Janis Joplin, Jimmy Hendrix, Kurt Cobain, Jim Morrison. Sieklucki pokazuje jak może wyglądać życie wieczne gwiazd popkultury, które w jego spektaklu lądują na gruzowisku pamięci.
Pierwsza część spektaklu to opowieść o najsmutniejszej dziewczynie w mieście – Amy Winehouse, która na próżno szuka miłości – ten, kogo nie nauczono kochać, nigdy nie pokocha naprawdę. Źródło problemów piosenkarki leży przy rodzinnym stole. Nie jest on miejscem, przy którym cementuje się rodzinne relacje, ale czymś całkowicie odwrotnym. Bardziej przypomina arenę do walki gladiatorów – kłótnie ojca i matki, w których nastoletnia Amy jest tylko niemym pionkiem, ranią tak mocno, że kładą się cieniem na całe jej przyszłe życie. Nieobecna matka, ożywająca tylko w kontaktach z ojcem, przypomina nakręcaną lalkę ubraną w wielką purpurową suknię z doklejonym, sztucznym uśmiechem. Związek z ojcem jest natomiast dla piosenkarki tym, co pomaga jej unosić się na powierzchni życia, ale jednocześnie nie pozwala bezpiecznie płynąć do przodu. Spektaklowa Amy obwinia ojca o swoją nieuleczalną potrzebę miłości, której zabrakło w dzieciństwie – Love is a loosing game zaśpiewa, siedząc z nim przy jednym stole. Ostatecznie to córka zabija ojca – swoją śmiercią zadaje mu morderczy cios.
Pierwsza część to też solowy koncert piosenkarki – retrospekcje z życia poprzeplatane zostały utworami z jej płyt. Publiczność usłyszy Rehab skierowany do ojca, który leczy swoją córkę z uzależnienia kolejnymi łapówkami, zostawianymi na biurku lekarza kierującego odwykiem Amy. Back to black i Stronger than me wybrzmią tu jako smutne diagnozy potrzeby łaknienia miłości. Winehouse kreowana przez Wiktorię Węgrzyn porusza się równie specyficznie jak ta oryginalna. Aktorka świetnie odgrywa charakterystyczne, pretensjonalne gesty, z którymi kojarzymy Amy. Scenografia pierwszej części ma w sobie coś z klimatu czarnej chaty Miasteczka Twin Peeks. Jest duszno i przytłaczająco. Nad sceną zwisają ciężkie, purpurowe kotary, które zostają zerwane przed przed rozpoczęciem drugiej części, a widzom ukazuje się całkiem inny świat, przypominający gruzowisko, zniszczony, zdeformowany. Na jego straży stoi owca, która pomaga przejść członkom klubu na „drugą” stronę. Gdzie dokładnie jest ta druga strona, niestety nie wiadomo. Akcja dzieje się w czyśćcu, przypominającym bardziej sqout dla narkomanów i alkoholików niż niebiański przedsionek. Na Amy czeka tu sam Kurt Cobain (Dominik Rybiałek), Jim Morrison (Piotr Piecha), Jimmi Hendrix (Ryszard Starosta) i Janis Joplin (Aneta Wirzinkiewicz). Wyznania poszczególnych wokalistów swoją formą przypominają spotkania AA – odróżnia je jedynie to, że nikt z wyznających nie chce poprawy ani jakiejkolwiek zmiany. Twórcy spektaklu sugerują, że problemy prowadzące do upadku, mają swój początek zazwyczaj już w dzieciństwie. Pokiereszowane dusze artystów, powykrzywiane postrzeganie rzeczywistości, chęć przeżycia czegoś „naprawdę mocno”, potrzeba bezgranicznej wolności, brak akceptacji samego siebie – tak brzmią niektóre z diagnoz członków Klubu 27. Rozkochanie, a jednocześnie nienawiść artystów do samych siebie podsumować można cytatem utworu zespołu Hozier, który również pojawia się w spektaklu – „I was born sick, but I love it”.
Prawdziwe historie momentami wydają się banalne, proste i zupełnie nie pasujące do tych wielkich postaci – legend jeszcze za życia. Cienka granica pomiędzy sceniczną ekspresją a irytującymi środkami aktorskimi czasami niestety przesuwa się w tą drugą stronę i obserwujemy miotającą się po tym śmietnisku popkultury Amy, Janis Joplin, która z kolei w niemalże narkotycznej ekstazie biega po widowni czy Jima Morrisona, który tarza się w śmieciach. Finałem spektaklu jest pojawienie się Jezusa, który zamiast nieść dobro i zbawienie przychodzi napić się wina.
Nie tylko o życiu gwiazd jest tutaj mowa. Sieklucki chowa w swoim spektaklu to, co myśli o dzisiejszej Polsce. W trakcie wywiadu Amy z polskim prezenterem telewizyjnym (Jacek Strama), na scenę wjeżdża mała, drewniana stodoła z naklejonym napisem „Tęsknię za Tobą Żydzie”, która w kontekście rozmowy z Amy o jej żydowskich korzeniach jednoznacznie kojarzy się ze stodołą w Jedwabem. Amy. Klub 27 opowiada też o Polsce jako wiecznym czyśćcu. To tutaj wywyższa się zmarłych, to martwym stawiamy pomniki.
Widz staje się tutaj podglądaczem, który ogląda bolesne wspomnienia innych. To przewrotne zagranie Siekluckiego, który zaprasza publiczność do intymnego świata znanych nas osób, ale jednocześnie przestrzega, tak jakby mówił „to nie jest wasza historia i nie chcecie, aby wam się to przytrafiło”. Publiczność ogląda bolesne sceny, z których wyłaniają się inne niż popkulturowe wizerunki gwiazd. Artyści są słabi, nie potrafią się podnieść, jeśli ciąży na nich zbyt dużo emocji. Zabija ich rzeczywistość, o której marzą małe dziewczynki śpiewające do szczotki do włosów.
Amy, dlaczego chcesz być sławna?
Bo chcę umrzeć, proszę Pani.
Popularne
CZŁOWIEK, KTÓRY SIĘ ZMAGA
NOWA RECENZJA spektaklu Tylko koniec świata w reż. Ewy Rucińskiej od Pauliny Zięciak z Dziennika Teatralnego.
Zobacz więcejWYRÓŻNIENIE DLA ANNY PIJANOWSKIEJ NA 54. PRZEGLĄDZIE TEATRÓW MAŁYCH FORM KONTRAPUNKT 2019
Miło nam poinformować iż, Jury, doceniając wysoki poziom zaprezentowanych przedstawień i wyjątkowo trafną ich selekcję, zgodną z mottem festiwalu „Coś jej winien?", zdecydowało się docenić i nagrodzić kreacje aktorskie, indywidualności twórcze i koncepty. Z uwagi na dużą liczbę tych zjawisk postanowiło przyznać: wyróżnienie Annie Pijanowskiej za rolę Lucy w „Hańbie" . Gratulujemy!
Zobacz więcej