PO PREMIERZE
12 grudnia odbyła się premiera „Pół żartem, pół sercem”.Sztukę Kena Ludwiga, amerykańskiego dramaturga, scenarzysty filmowego i telewizyjnego – wyreżyserował z wielkim sukcesem Włodzimierz Nurkowski. Po spektaklu owacjom nie było końca. Publiczności (…)
Pilit, Schimi, Maju, Iwonko, Kasiu, Andrzeju, Jasiu, Marcinie, Prezesie - BRAWO
Jak sugeruje reżyser sam tytuł, inspirowany jest kinowym przebojem lat 50. ubiegłego wieku, „Pół żartem, pół serio” Billy’ego Wildera z Marilyn Monroe, Jackiem Lemmonem i Tonym Curtisem. Zabawna i błyskotliwa komedia uważana jest za jedną z najwybitniejszych, jeśli nie najwybitniejszą w historii kina.
W teatralnej wersji bohaterami są dwaj bezrobotni aktorzy o marnym talencie i wielkiej ambicji. Ich specjalnością są „skrócone wersje” szekspirowskich dramatów. Pewnego dnia w lokalnej gazecie znajdują ogłoszenie, w którym szalenie bogata staruszka poszukuje swoich (nigdy niewidzianych) siostrzenic, by przekazać im w spadku cały majątek. Plan jest prosty: wystarczą damskie fatałaszki. Sytuacja komplikuje się jednak, gdy na scenę wkraczają kobiety, którym bardzo trudno się oprzeć...
Choć fabuła wydaje się dość schematyczna, a zakończenie łatwe do przewidzenia, rzecz z pewnością wzbudzi sporo śmiechu. Cała gama farsowych sytuacji, lawina nieporozumień i gagów oraz cięty dowcip. Czegóż więcej chcieć?
NA SPEKTAKL I LAMPKĘ SZAMPANA ZAPRASZAMY 31 GRUDNIA O GODZ. 18.00
Popularne
PYZA NA POLSKICH DRÓŻKACH - NIEDZIELNE POPOŁUDNIE DLA RODZIN - 10 KWIETNIA O GODZ. 16.00
Nie zapomnijcie tylko wziąć dzieci (jeśli jesteście rodzicami), dajcie szansę na zabawę rodzicom (jeśli jesteście dziećmi) - nasz magiczny teatralny wehikuł wszystkich pomieści.
Zobacz więcejO BRACIACH PRESNIAKOW I UDAJĄC OFIARĘ SŁÓW KILKA
Udając ofiarę to czarna komedia i kryminał w jednym. Jednak autorzy nie próbują dociekać kto zabił i dlaczego, ale zadają pytanie, co stało się ze światem w którym te wszystkie zbrodnie się wydarzyły.
Zobacz więcejOLEANNA. Z NOTATNIKA REŻYSERA
O wyborze tekstu scenicznego często decyduje przypadek. Tak było z „Oleanną” Davida Mameta. Przypadkowo obejrzałem film w jego reżyserii z udziałem W. H. Macy i Debry Eisenstadt. Film widziałem kilka lat temu… Dokładnie kiedy, nie pamiętam, za to dobrze pamiętam wrażenie, jakie na mnie zrobił. Wrażenie, co najmniej dziwne…. Nie spodobała mi się wtedy gra aktorów, jakby bez wyrazu, bez emocji, uczucia.
Zobacz więcej