PRZEMOC ZZA PŁOTU
Nowa recenzja SĄSIADÓW Andrzeja Sadowskiego autorstwa Joanny Marcinkowskiej dla Dziennika Teatralnego/
Andrzej SadowskiSĄSIEDZI
Najbliższe spektakle:
15 marca godz.19.00 Scena Pod Ratuszem
16 marca godz.19.00 Scena Pod Ratuszem
oraz
18 kwietnia godz.19.00 Scena Pod Ratuszem
19 kwietnia godz.19.00 Scena Pod Ratuszem
20 kwietnia godz.19.00 Scena Pod Ratuszem
„Sąsiedzi" - reż. Andrzej Sadowski - Teatr Ludowy w Krakowie
Są takie historie, w których rzeczywistość przekracza wyobraźnię. Wszystko wydaje się być normalne, zupełnie zwyczajne, aż do momentu, kiedy zwykłe sytuacje przeobrażają się w chimery codzienności. Wtedy rzeczywistość zaczyna skręcać w jakąś kompletnie nieprzewidywalną wcześniej stronę i nie wiadomo, co może z tego wyniknąć. Taka historia ma miejsce w „Sąsiadach" w reż. Andrzeja Sadowskiego, który to spektakl możemy oglądać na deskach krakowskiego Teatru Ludowego.
Kiedy młode małżeństwo przeprowadza się za miasto i chce zacząć swoje życie na nowo, „na swoim" – wszystko wydaje się normalne. Jednak ta historia zaczyna się zupełnie inaczej, ponieważ jak już znajdziemy swoje miejsca na widowni Sceny Stolarnia i czekamy na rozpoczęcie widowiska, ono zaczyna się jakby niepostrzeżenie. Na scenę wychodzi chłopak w kraciastej koszuli, który stroi gitarę elektryczną i zaczyna trochę sobie przygrywać, nie zwracając uwagi na widzów. Po dłuższej chwili światło gaśnie i zaczyna się właściwy spektakl.
Oglądamy perypetie pary, która niczego nieświadoma kupiła dom wraz z przyległościami, a także – w pakiecie z sąsiadem. Jest to nie byle jaki jegomość: wdowiec, który mieszka wraz z synem. Pije na umór, kradnie drewno z lasu młodych i korzysta z ich ujęcia wody. Do tego jest nachalny i wciąż burzy spokój przyjezdnych. Akcja rozgrywa się tu niemal jak w twórczości Ireneusza Iredyńskiego: zaczyna się z pozoru zwyczajnie i niewinnie, żeby na koniec totalnie zaskoczyć odbiorcę, wywracając wszystko do góry nogami jednym, szokującym zdarzeniem.
„Sąsiedzi" to spektakl z jednej strony nadmiernie „przegadany", ponieważ ilość zbędnego tekstu momentami wręcz poraża; z drugiej – urozmaicony w formie. Oprócz klasycznych dialogów między postaciami mamy piosenki w ich wykonaniu, przy akompaniamencie gitary, które często są żartobliwym wyrazem wewnętrznych stanów bohaterów. Ciekawym zabiegiem są też didaskalia, odczytywane z off-u, co daje wrażenie obecności Orwell'owskiego „Wielkiego Brata", który czuwa i nieustannie obserwuje.
Nieprzyzwoite ilości tekstu równoważy natomiast postać Michała – syna niefortunnego sąsiada. Michał (genialny Ryszard Starosta) jest młodym, introwertycznym chłopakiem o nieco autystycznej osobowości. Można odnieść wrażenie, że porozumiewa się ze światem za pomocą dźwięków, wygrywanych na swojej gitarze. Jest posłuszny ojcu, ale na końcu okazuje się, że bardzo mocno reaguje na wszystko, co dzieje się wokół i ostatecznie odpowiada na to po swojemu, w szokujący sposób. W całym spektaklu wypowiada dosłownie kilka słów – ale takich, które wgniatają w fotel.
W spektaklu zwraca uwagę scenografia, która jest bardzo prosta. Po lewej stronie mamy jasną kanapę, stół i statyw z gitarą elektryczną, po prawej: drewniany stół i krzesło oraz dwa statywy i dwie gitary – elektryczną i akustyczną. Pośrodku stoją dwa leżaki. Horyzont tworzy drewniana ściana z dwoma wejściami. Umiejętna gra światłem działa na wyobraźnię i sprawia, że jesteśmy w stanie przenieść się z domu młodych na ich taras, a potem do izby starego pijaka.
„Sąsiedzi" to tak naprawdę historia przemocy, choć jest to przemoc nieoczywista i czasami zawoalowana. Maciek musi walczyć o swoją żonę i spokój obejścia, które jest „atakowane" niby przyjaznymi wizytami sąsiada. Michał jest bity przez ojca, a jego ojciec prosi o wodę, ale kradnie opał. Wszystko odbywa się na zasadzie ciągłej walki i ścierania ze sobą bytów, które muszą istnieć obok siebie. To bardzo dobrze zagrana historia, która właściwie mogłaby zdarzyć się naprawdę. Ten dziwny, niepokojący surrealizm łączy się z rubasznym humorem i przekleństwami, ale w miarę rozwoju akcji przeradza się w grozę niemal z „Domu złego" w reż. Wojciecha Smarzowskiego. Warto to przeżyć i uświadomić sobie, że nawet za płotem naszego domu może być i śmiesznie i strasznie.
Popularne
WŁAŚNIE ZACZĘŁY SIĘ PRÓBY DO NASZEGO NAJNOWSZEGO SPEKTAKLU "AMY. KLUB 27" - PREMIERA 6 MARCA NA DUŻEJ SCENIE
Klub 27 (ang. Forever 27 Club) – w kulturze masowej termin zrzeszający wpływowych muzyków z gatunku rocka, bluesa i R&B, którzy z różnych przyczyn zmarli w wieku 27 lat. Najpopularniejsi artyści swoich czasów, głównie Robert Johnson, Brian Jones, Jimi Hendrix, Janis Joplin, Jim Morrison i Kurt Cobain, zmarli w tym samym wieku, co wywołało przekonanie, że przedwczesna śmierć artystów w wieku 27 lat nie jest zwyczajna. O "klubie" wielokrotnie pisały różne magazyny i czasopisma. Powstało wiele teorii i spekulacji na temat powodów śmierci artystów w tym samym wieku. Charles R. Cross, autor biografii o Jimim Hendrixie i Kurcie Cobainie, napisał: "Liczba muzyków zmarłych w wieku 27 lat jest niezwykła, daje bardzo dużo do myślenia. Pomimo tego, że masa ludzi umiera w różnym wieku, to jest jakaś więź między wszystkimi muzykami zmarłymi w wieku 27 lat".(Wikipedia)
Zobacz więcejTEATR LUDOWY POSZUKUJE OSOBY NA STANOWISKO ASYSTENTKA DYREKTORA/SEKRETARKA
Miejsce pracy: Kraków, os. Teatralne
Zobacz więcej6 GRUDNIA NA DUŻEJ SCENIE ZAPRASZAMY NA SWING!!! - GOŚCINNIE TEATR KOREZ
Swing to seks, swing to emocje, swing to intryga! Swing to nie tylko proste y-y-y ze wszystkimi! Na scenie dwaj przyjaciele: Mirosław Neinert i Dariusz Stach. Do tego żona zawodowa, żona prywatna i nie-żona (Grażyna Bułka, Katarzyna Tlałka, Barbara Lubos). Tekst jednego z lepszych młodych satyryków, Abelarda Gizy. Wszyscy oni mają sporo do pokazania. Sami zobaczycie. „Swingujesz, swingujesz i związek ratujesz!”
Zobacz więcej