Recenzentom się podobało. A Tobie? Przyjdź, zobacz, sprawdź
prasa o spektaklu " Miarka za miarkę"
JUŻ TERAZ MOŻESZ ZAREZERWOWAĆ BILET.
ZAPRASZAMY 24, 24 WRZEŚNIA O GODZ.19.00 - DUŻA SCENA.
Jabub Wydrzyński
To, co najważniejsze pozostaje niewidoczne dla oczu, tak jak w chwili pożądania niewidoczna dla oczu Angela stała się udająca zakonnicę Marianna. Jak szybko od cnotliwości przejść można do przebiegłości, jak mierząc winę zatracić można adekwatną do niej miarę kary – o tym przypomina Mikołaj Grabowski tekstem mistrza ze Stratfordu.
Paweł Głowacki
Sobota
Zachowując, rzecz jasna, wszelkie proporcje - z Narodowego Starego Teatru jest do Teatru Ludowego tak blisko jak z Pekinu do Tokio. I co? Tutaj, w Ludowym, Mikołaj Grabowski wyreżyserował "Miarkę za miarkę" Williama Szekspira. Otóż to, że - ulga. Ulga czystości. Ale też ulga - paradoksalna. Rzecz w tym, iż teatralne konteksty na głowie stanęły nad Wisłą. Wciąż żyje omszałe porzekadło: wartość czegoś od tego zależy, na czym to coś leży. W zamierzchłej epoce teatralnej, powiedzmy, że czterdzieści lat temu, gdy w Krakowie grany był "Wiśniowy sad" Jarockiego i niemała reszta porównywalnych doskonałości, "Miarkę za miarkę" Grabowskiego należałoby uznać za kłopotliwy, dwugodzinny banał, za seans płaski, monotonny, w sumie - za porażkę, gdyż Szekspir tylko streszczony szybko, łatwo i przyjemnie, Szekspir nie bolesny - to zawsze fiasko. Dziś jest dokładnie odwrotnie. Ulga zatem. Ulga czystości, prostoty, pokory - na tle pospolitego ruszenia bałaganów. Nade wszystko ulga, co ją zawsze przynosi przedstawienie, którego widz nie musi co dwie minuty błagać, by przedstawienie zamarło łaskawie, gdyż widz potrzebuje dwóch godzin dumania, inaczej bowiem nie dociecze, o co szło w minutę trwającej scence, którą przed momentem przetrwał.
Niedziela
Pokornie pozwalając wybrzmieć Szekspirowi, Grabowski pozwala wybrzmieć jego starej opowieści o odwiecznej grze, co ją z sobą od zawsze i na zawsze prowadzą: dwulicowa władza, prawo podatne na instrumentalne interpretacje, lisia świętość i elastyczny światek płatnych uciech. Nie ma w tym seansie dwugodzinnym żadnej teatralnej wielkości. Jest, powtarzam, pokora. Szekspir prosty, schematyczny, łatwy, powierzchowny nawet, zaledwie sceniczny szkic labiryntów Szekspira, tak, lecz w sumie - Szekspir. Mało? Szekspir dobrze słyszalny, nie zdławiony gruzem kuriozalnych znaków scenicznych. Mało? Powtórzę. Kiedyś - mało. Dziś - ulga.
Łukasz Gazur
Reżyser przedstawienia, Mikołaj Grabowski, były dyrektor Starego Teatru, ma rękę do klasycznych tekstów, które potrafi nasączyć współczesnymi znaczeniami. Stąd tekst o tym, jak władza nieraz bezszelestnie mija się z moralnością, brzmi na scenie „Ludowego” zaskakująco aktualnie. Jakby Szekspir pisał o Polsce A.D. 2016. Ale nie wszystkie wtręty uważam za udane. Niektóre - obliczone na śmiech publiczności - zdają się po prostu aż nazbyt oczywiste, choć chyba udało się zachować równowagę między moralitetem i komedią. A na tym często potykają się reżyserzy sztuk Szekspira. W teatralnej materii spektaklu najważniejsze wydaje się światło. To ono wydobywa z tonącej w czerni scenografii rekwizyty i bohaterów, nieraz nadając im wręcz szatański charakter. Dzięki temu (i oszczędności scenograficznej) spektakl jeszcze bardziej skupia uwagę widza na przebiegu międzyludzkich relacji. Aktorsko dobrze wypadają panie: aż do przesady czysta Izabela (Gabriela Oberbek) i niemal femme fatale Marianna (Wiktoria Węgrzyn). Ciekawą rolę miotającego się Angelo wykreował też Paweł Kumięga.
Paweł Stroiński
Aktorzy spoko (Łomnicki, Wojciechowski, Kumięga), tekst spoko (Szekspir), scenografia - nie ma. Czarne w teatrze to mogą być ściany. Anna Wintour ma co do czarnego rację, że ani elegancki, ani nie wyszczupla. Sympatyczny teatr ilustracyjny. Naprawdę, mówię bez ironii. Dają Szekspirowi powiedzieć. Startują w tempie fast forward. Dwie godziny, a nawet nie zauważyłem, kiedy usiadłem. Łomnicki gra burdelpapę, Wojciechowski wariata w piżamie, Kumięga - piczkę - zasadniczkę. Myśleliście, że inscenizują z okazji nowego tłumaczenia, ale nie - z okazji nowej władzy. Aluzyjnie, jak dawniej. Trochę zabawne, trochę nie, smakuje mi zgodnie z poglądami. Niegłupia opowieść o tłumionym pożądaniu i że "agresja zawsze wraca do ciebie". I tu wchodzi chrześcijaństwo, które jest od wybaczania. Podpowiedź dla szkół: "powieść" znaczy "opowieść" (stare tłumaczenie), a Książę może symbolizować i Prezesa, i Suwerena. Chodzi o sytuację przekazania władzy, rządzenia przez wysłanników, i czy było warto. Stylówka "Guantanamo Bay" (Boże) znaczy, że więzień jest polityczny.
Popularne
UDAJĄC POLICJĘ
Pierwszą, czytaną próbę „Udając ofiarę”, reżyser rozpoczął we wtorek wieczorem od podania obsady.Największą radość wśród kolegów wywołał Tadeusz Łomnicki, mający zagrać nieporadnego i groźnego zarazem Owłosionego Mężczyznę, Tachira Zakirowa
Zobacz więcejTYLKO MINUTY DZIELĄ NAS OD PIERWSZEJ PRÓBY "UDAJĄC OFIARĘ"
Do Krakowa przyleciał już z Sankt Petersburga reżyser Andrzej Bubień i po wizycie w teatrze ruszył jeszcze na chwilę "w miasto". Dziś o szóstej wieczorem, na początku próby, ogłosi obsadę. A potem praca, praca, praca...
Zobacz więcej