REWIZOR. TYDZIEŃ PREMIEROWY. START
Za nami konferencja prasowa (17,01), za nami pierwsza generalna. Gramy 20, 21 - premiera 22 stycznia.
Rewidmor
Vladimir Nabokov
Historia wystawienia Gogolowskiej komedii Rewizor na rosyjskiej scenie i niezwykłego poruszenia, które sztuka ta wywołała, ma oczywiście niewiele wspólnego z Gogolem (…). Ponieważ było rzeczą nieuniknioną, że proste umysły ujrzą w sztuce satyrę społeczną wymierzoną w idylliczny system państwowej korupcji w Rosji, człowiek zastanawia się, jakie nadzieje na jej teatralną realizację mógł żywić autor czy ktokolwiek inny. Komitet cenzury w równie oczywisty sposób był zbiorem służalczych cymbałów i pompatycznych osłów jak wszystkie tego rodzaju ciała, i już tylko to, że pisarz odważył się przedstawić urzędników państwowych nie jako abstrakcyjne figury i symbole nadludzkiej cnoty, było zbrodnią, na myśl o której dreszcze przebiegały tłuste plecy cenzorów. Fakt, że Rewizor to akurat największa sztuka napisana po rosyjsku (jest nią zresztą do dzisiaj), nie docierał oczywiście do świadomości panów z komitetu.
Zdarzył się jednak cud, rodzaj cudu wyjątkowo pasujący do praw fizycznych Gogolowskiego świata odwróconego do góry nogami. Najwyższy cenzor, Ten, co stał nad wszystkimi innymi, Ten, którego równy bogom poziom istnienia był tak wzniosły, że jego imię ledwie mogły wymówić pospolite ludzkie języki, promienny, Car jedynowładca we własnej osobie w przypływie najzupełniej nieoczekiwanego zadowolenia nakazał sztukę przepuścić i wystawić.
Trudno zgadnąć, co spodobało się Mikołajowi I w Rewizorze. Człowiek, który kilka lat wcześniej na rękopisie Puszkinowskiego Borysa Godunowa wypisał czerwonym ołówkiem idiotyczne uwagi proponujące przerobienie tragedii na powieść w stylu Waltera Scotta i ogólnie rzecz biorąc, był równie odporny na autentyczną literaturę jak wszyscy władcy, trudno podejrzewać o to, by dostrzegł w sztuce Gogola coś więcej niż jarmarczną rozrywkę. Z drugiej strony satyryczna farsa (jeśli na chwilę dopuścimy taką całkowicie fałszywą wizję Rewizora) chyba nie mogła pociągać zarozumiałego i pozbawionego poczucia humoru cara. Jeżeli założymy, że miał on choćby odrobinę mózgu – przynajmniej mózgu polityka – to wielkość tej odrobiny raczej pomniejsza przypuszczenie, iż ciesząc się perspektywą potężnego wstrząśnięcia swymi wasalami, pozostawał ślepy na niebezpieczeństwo dołączenia do radości władcy człowieka z ulicy. Rzeczywiście car miał podobno powiedzieć po premierze: „Wszyscy oberwali według zasług, ja najbardziej”. Jeśli ta relacja jest prawdziwa (a prawdopodobnie nie jest), musiał być dla niego zrozumiały logiczny związek między krytyką korupcji w okresie rządów takich czy innych władz i krytyką samych tych władz. Pozostaje nam uznać, że zezwolenie na wystawienie sztuki było chwilowym kaprysem władcy, tak jak czymś całkowicie niespodziewanym było pojawienie się takiego pisarza jak Gogol, co można przypisać działaniu jakiegoś ducha odpowiedzialnego za rozwój literatury rosyjskiej na początku XX wieku. Podpisując to zezwolenie, despota, jakkolwiek wydaje się to zdumiewające, wstrzyknął rosyjskim pisarzom wyjątkowo niebezpieczny zarazek, niebezpieczny dla idei monarchii, niebezpieczny dla bezprawia władzy i niebezpieczny – to niebezpieczeństwo jest najważniejsze – dla literatury artystycznej; bo przecież sztuka Gogola, przez reformatorsko nastawione umysły fałszywie zinterpretowana jako protest społeczny zrodziła w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych mnóstwo gniewnych utworów piętnujących łapówkarstwo i inne wady systemu społecznego i doprowadziła do rozpasania krytyki literackiej odmawiającej miana pisarza każdemu, kto nie poświęcił powieści lub opowiadania potępieniu funkcjonariuszy z pobliskiego cyrkułu lub bijących chłopów właścicieli ziemskich. A dziesięć lat później car całkiem zapomniał o sztuce, którą oglądał, nie miał pojęcia, kim jest Gogol ani co napisał.
Popularne
BALLADA O NOWEJ HUCIE - PROLOG
Świat z przeszłości i teraźniejszość płynnie się przenikają. Te dwie rzeczywistości nie funkcjonują oddzielnie, ale mają na siebie wpływ. Każdy mógł być przecież każdym z przeszłości. To przecież to samo miasto.
Zobacz więcejSEX, PROCHY...- WIELKI POWRÓT
„W tej sztuce piszę o rzeczach, których nie potrafię zrozumieć. To publiczna medytacja nad wewnętrznymi konfliktami mojego życia. Próbuję (…) pokazać światu wszystkie swoje obrzydliwe strony, niczego nie ukrywając.” – wyznaje Bogosian.
Zobacz więcejBARAŃCZAK WE WSPOMNIENIACH JERZEGO FEDOROWICZA
W maju 1990 roku zaproponowałem Jurkowi Stuhrowi wystawienie "Poskromienia złośnicy" w Teatrze Ludowym. Postawił warunek, że przystąpi do pracy, jeżeli będzie miał nowe tłumaczenia i to najlepiej Stanisława Barańczaka. Wiedziałem, że w czerwcu 1990 roku Barańczak odwiedzi Kraków. "Dopadłem" Staszka na ulicy Gołębiej...
Zobacz więcej