"SARENKI" TOMASA SVOBODY CZYLI POD RATUSZEM GORĄCO
Najnowsza recenzja od czechypopolsku.pl - "czterech aktorskich samograjów i wyreżyserowana według najlepszych filmowych reguł migracja wątków."
Jaka jest zatem sama fabuła? To taki spacyfikowany slapstick czterech torpedujących motywów, dla których przesada, kuriozum i absurd to chleb powszedni. Dyrygent, mykolog, urzędnik skarbowy i wynalazca, właściwie trudno o lepszą kwintesencję. Pierwszy w wyniku wypadku strzela pingpongami w swoich powiekach, drugi pożera sztućce, trzeci szuka ”służbowego” dojścia do damskich cycków, a czwarty krzyczy, mamo….już wystarczy. Gdy między nich wsadzimy jeszcze kobiety, zaśmieje się i nobliwy starszy pan zgorszony całym przedstawieniem. Nie okłamujmy się, życie klnie jak szewc, po kapuście przychodzą gazy, a zanurzając się w sekrety małżeństw ze stażem, poznamy i wykwity obsceny, tudzież kolejnych pokonywanych barier dobrego smaku. Czesi to wiedzą, Czesi to oglądają, i żaden to w sumie czeski fenomen. I przestańmy cudować, że specyficzny humor, że czeski film, tylko spróbujmy czasem ponaśladować. Przeżyją bezy Kwaśniewskiej, my pewnie też nie uronimy nic ze swojej teatralnej godności.
Do wszystkiego jest jeszcze muzyka, miks tych radiowych numerów, do których tańczymy dopiero po pijaku, bo niby głupio. Są czeskie, są te polskie, wszystkie zawsze na miejscu. I może na koniec interakcja publiczności, jeśli ta dopisze, podbija atmosferę tak, że scena pod ratuszem zdaje się tego móc nie wytrzymać.
I na koniec czterech aktorskich samograjów i wyreżyserowana według najlepszych filmowych reguł migracja wątków. Paweł Kumięga z plastikowym defektem kupuje nas już na otwarcie. Neuroza, histeria, niespełnienie, batuta taktuje za tym strzępkiem nerwów miarowo. Nie ma w tym spokoju, a za to fenomenalne ogranie z intuicyjną rolą wymagającą sporo warsztatu. Obok Patrycja Durska jako dzielnie wspierająca naszego nieszczęśnika altowiolistka Zdenka w szalonym muzyczno-seksualnym fiku-miku.
Potem przychodzi Tadeusz Łomnicki, sceniczny mykolog, równo i metalicznym głosem stopniowo wprowadza nas w swoją historię gigantyzmu. Jowialnie łączy się z infantylnie, wszystko skromnymi środkami i ze świetnym wyczuciem. Potem wpada Piotr Franasowicz, śmiga po scenie, kopuluje, wykrzykuje swoje seksualne obsesje, trochę się boje, czy wytrzyma jeszcze z kilkadziesiąt lat teatralnej kariery. W Tartuffie w twórczym zapale niemal zaliczył wizytę u ortopedy, tu posklejał na sobie gazety, zima idzie, proszę uważać na siebie Panie Piotrze. A potem już tylko Ryszard Starosta, duchem wynalazca. Metaliczny głos, deklamuje przed pozostałą trójką swe pomysły, oni słuchają. A potem już tylko Sarenki i trzeba niestety wracać do domu.
Pełna recenzja dostępna na stronie czechypopolsku.pl
Polecamy również inne recenzje:
- Salto w tył Teatru Ludowego czyli wybieramy się do Nowej Huty
- Tartuffe albo Szalbierz Tomáša Svobody w Teatrze Ludowym w Krakowie czyli Molier z czeską parafką
Popularne
PYZA NA POLSKICH DRÓŻKACH - NIEDZIELNE POPOŁUDNIE DLA RODZIN - 10 KWIETNIA O GODZ. 16.00
Nie zapomnijcie tylko wziąć dzieci (jeśli jesteście rodzicami), dajcie szansę na zabawę rodzicom (jeśli jesteście dziećmi) - nasz magiczny teatralny wehikuł wszystkich pomieści.
Zobacz więcejO BRACIACH PRESNIAKOW I UDAJĄC OFIARĘ SŁÓW KILKA
Udając ofiarę to czarna komedia i kryminał w jednym. Jednak autorzy nie próbują dociekać kto zabił i dlaczego, ale zadają pytanie, co stało się ze światem w którym te wszystkie zbrodnie się wydarzyły.
Zobacz więcejOLEANNA. Z NOTATNIKA REŻYSERA
O wyborze tekstu scenicznego często decyduje przypadek. Tak było z „Oleanną” Davida Mameta. Przypadkowo obejrzałem film w jego reżyserii z udziałem W. H. Macy i Debry Eisenstadt. Film widziałem kilka lat temu… Dokładnie kiedy, nie pamiętam, za to dobrze pamiętam wrażenie, jakie na mnie zrobił. Wrażenie, co najmniej dziwne…. Nie spodobała mi się wtedy gra aktorów, jakby bez wyrazu, bez emocji, uczucia.
Zobacz więcej