Jakub Sieczko Pogo reż. Małgorzata Bogajewska
Scena Pod Ratuszem
1 h 35 min (brak przerwy)
normalny: 77 PLN , ulgowy: 55 PLN
O spektaklu
Wyobraź sobie podróż, którą odbywasz codziennie, która jest kompletnie nieprzewidywalna i w żaden sposób nie możesz się na nią przygotować. To może być ekscytujące, ale jeśli trwa latami, a podróż zaskakuje spotkaniami z największym ludzkim nieszczęściem, chorobą, samotnością, często głupotą lub totalną bezmyślnością, na dłuższą metę może okazać się co najmniej trudne. Ale nie niemożliwe. Tak wygląda praca w karetce pogotowia, w której oprócz niespodzianek od losu, nie brakuje adrenaliny, nerwów i presji, żeby zdążyć i uratować. Spektakl jest zapisem wspomnień lekarza, który przez sześć lat odbywał dzień w dzień właśnie taką podróż. Jaki był jej koszt? Co zobaczył i co przeżył? Co się z nim stało? Jeśli jesteś gotowy spojrzeć tam, gdzie często ma się ochotę odwrócić wzrok, a kategoria działania cudów i sił nadprzyrodzonych jest przynajmniej chwilowo zawieszona, koniecznie przyjdź na spektakl "Pogo", który powstał na podstawie brawurowego reportażu Jakuba Sieczko - anestezjologa i specjalisty intensywnej terapii. Opowieść, w której zabronione są dwa słowa - powołanie i bohaterstwo, niezwykle prawdziwa opowieść o "ratowaniu świata" i o tym, gdzie znajduje się granica.
Premiera 8 marca 2025r., Scena Pod Ratuszem.
16.04.2025 Witryna poświęcona kulturze i sztuce - Teatralna Kicie
Byłem bardzo ciekawy co wyjdzie tym razem z przeniesienia na scenę reportażu i nie ukrywam, że bardzo się obawiałem, bo do dziś w mojej pamięci żyje rent-free totalnie koszmarne “53 wojny” z Teatru Ludowego w reżyserii Pawła Szumieca, które również były na poły reporterskim doświadczeniem, bo bazowały na biograficznym filmie o życiu z korespondentem wojennym. Dodatkowo zawsze wydaje mi się, że trudniejszą sztuką jest zaadaptować w atrakcyjny sposób tekst oparty o nie do końca fabularną historię; jednocześnie trzeba pamiętać o zachowaniu pewnej etyki przy opowiadaniu o konkretnych wydarzeniach, bo przecież mówi się o realnych ludzkich życiach. Z takim ciężkim bagażem lęków czekałem w Teatrze Ludowym na “Pogo”, aby się przekonać czy wyjdzie z tego coś dobrego.
Bogajewska wraz z aktorami zaadaptowała reportaż Jakuba Sieczki, który skupia się na niełatwym losie lekarza jeżdżącego w karetce pogotowia. Co fascynujące, nie jest to relacja na zimno, stworzona przez osobę spoza środowiska i wyciągniętą poza centrum wydarzeń, ale jest to napisane z pierwszej ręki, przez człowieka, który spędził w karetce 6 lat (nie jako pacjent, dzięki bogu). Sieczko jako specjalista intensywnej terapii i lekarz, który był szefem zespołu ratunkowego w ambulansie w Warszawie, naoglądał się całego spektrum możliwych wydarzeń dostępnych na liście przygód karetkowych. Motywem przewodnim spektaklu jest swego rodzaju odczarowanie wizerunku pracy medyka, którego wizję nakreślają śmiało seriale medyczne znane z TVN czy TV4 (nie chodzi o te wizje lekarskie wyświetlane po 23:30 i po niemiecku). Reżyserka wraz z pozostałymi twórcami “Pogo” stawia nas przed twardą ścianą realnego świata i rozkłada pracę w karetce na części pierwsze – zostaje podkreślone, że nie tyle sama walka o życie jest ciężkim I wycieńczającym doświadczeniem, ale przede wszystkim walka z ludźmi, których przychodzi ratować lub z ich bliskimi jest prawdziwym wyzwaniem. Jednak realnym Mont Everestem jest zmaganie z samym sobą i tym, jak męczące dla organizmu i psychiki są te doświadczenia. Jedziemy na sygnale z aktorami i historią przez pijackie meliny, kawalerki zapomnianych, samotnych seniorów, mieszkania klasy średniej z umierającymi 25-latkami aż do najcięższego momentu spektaklu, gdy pochylamy się nad przypadkami dzieci. Nie bez powodu pada stwierdzenie, że wiek pacjenta nie powinien być jednocyfrowy; wtedy właśnie umysł lekarza spogląda w kierunku rozpaczy i zwątpienia.
Jednak co istotne, “Pogo” to nie tylko jazda przez czarny tunel smutku. Spektakl skrzy się też od bardzo dobrego i niewymuszonego humoru, który Bogajewska mistrzowsko wydobywa i podbija. Bardzo jej się ten spektakl udał – reżysersko błyszczy i nadaje wydarzeniom na scenie wiarygodnej dynamiki, świadomie wykorzystując rytmikę tekstu (pojawiają się nawet piosenki, które zaskakująco dobrze pasują do wydarzeń na scenie i nie wybijają z imersji); buja widzem niczym na łodzi, od momentów zabawnych do smutnych, a wręcz: mrożących. Śmiało można ciąć gilotyną nastrój niczym chleb; bezlitośnie i z chirurgiczną precyzją. Jest to pierwszy od czasów “Wujaszka Wani” spektakl Małgorzaty Bogajewskiej, który tak mocno mnie wciągnął w swój świat i zachwycił czujnym spojrzeniem reżyserki.
Dodatkowym walorem tej inscenizacji jest przepyszne aktorstwo, które niesie sobą “Pogo” od startu do finału. Niewyobrażalną energię tworzy miedzy sobą Piotr Franasowicz i Karol Polak. To, że Franasowicz jest bardzo dobrym aktorem wiem o dawna i od dawna też podglądam jego dokonania w Ludowym, jednak tutaj wyciska z siebie siódme poty; nie wiem czy to prawda, ale mam wrażenie, że rozumie się z reżyserką bardzo dobrze, co pozwala mu tworzyć na scenie jeszcze bardziej krwiste postacie, bo to kolejny już spektakl Bogajewskiej, w którym Franasowicz zmiata z planszy wszystko i wszystkich. Bez nawet krótkiej zadyszki ciągnie przez fabułę i w kulminacyjnym momencie – gdy mówi o interwencjach u dzieci – jest wręcz nagi emocjonalnie na scenie, staje się drżącym kłębkiem nerwów. Chwyta to widza za gardło.
Karol Polak świetnie odnalazł się w tym spektaklu; wykreował bardzo realistyczną postać nie do końca chyba rozgarniętego kierowcy karetki, który myśli jedynie o kebabach i muzyce Jennifer Lopez. Chciałbym częściej widywać Polaka na pierwszym planie, bo do tej pory przemykał mi gdzieś w tle, a nie ukrywam, że lubię oglądać go na scenie, bo ma w sobie dużą energię i dramatyczną i komediową, którą wykorzystuje w “Pogo” bezbłędnie.
Pozwolę sobie też wspomnieć o hiperrealistycznej scenografii Alicji Kazimierczak, która spina całość nadając dodatkowego sznytu tej opowieści. Pozwala nam zajrzeć do starej, zniszczonej kanciapy, w której medycy czekają na kolejne wezwanie, zupełnie odmiennej od proponowanych przez seriale i wyobraźnię grupową sterylnych przestrzeni przychodni. Dobra robota wpisująca się w kontekst znaczeniowy opowieści, jednocześnie nadbudowująca całość o dodatkowy element. Piątka z plusem za tę robotę.
W ogólnym rozrachunku “Pogo” w Teatrze Ludowym w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej jest bardzo solidnym i spójnym spektaklem, który ciągnie widza ze sobą; opowiada historię mądrze i kompetentnie. Zaspokaja wszystkie teatralne potrzeby: jest atrakcyjny wizualnie, zajmująco prowadzi przez fabułę i przede wszystkim pozostawił mnie z poczuciem dobrze spędzonego czasu i lekkim uczuciem, że świat jest jeszcze mniej prosty niż myślałem, że jest (a nie jestem delulu i wiem, że jest dosyć mocno skomplikowany). Fantastycznie, że Bogajewska skroiła takie przedstawienie na ciasnej scenie pod ratuszem, bo wbrew wszystkim pozorom lubię, jak się coś komuś udaje. Gratulacje.
Twórcy
Adaptacja: Małgorzata Bogajewska, Piotr Franasowic, Tadeusz Łomnicki, Karol Polak
Reżyseria: Małgorzata Bogajewska
Scenografia: Alicja Kazimierczak
Kostiumy: Dominika Syroka - Czwartosz
Muzyka: Bartłomiej Woźniak
Reżyseria światła: Dariusz Pawelec
Asystent reżysera: Piotr Franasowicz
Inspicjent / sufler: Manuela Nowicka
Zdjęcia ze spektaklu: Jeremi Astaszow