Molier Tartuffe albo Szalbierz reż. Tomáš Svoboda

Scena:
Duża Scena
Czas trwania:
1h 50 min (1 przerwa)
Cena:
normalny: 45 pln , ulgowy: 35 pln

O spektaklu

To arcydzieło francuskiej literatury dramatycznej i szczytowe osiągniecie komediowego geniuszu Moliera. Przedmiot godny dramatu pisarz zamknął w ramach komedii, która przez wieki nie straciła nic z aktualności. Taruffe, mistrz manipulacji, bigot-artysta w bogatym i zadufanym w sobie Orgonie znalazł wdzięczny obiekt swoich zabiegów. Kiedyś musiał żebrać, teraz dzięki swoim talentom jest rezydentem w zamożnym domu swego dobrodzieja z nadziejami na dalsze profity. Wszak na wydaniu jest posażna córka Orgona, a i zaniedbywana żona gospodarza przyciąga jego uwagę… Sam zaś Orgon zaślepiony bezkrytycznym uwielbieniem dla nowego przyjaciela ufa mu i wierzy bezgranicznie we wszystkim, obdarzając, na złość rodzinie, coraz to nowymi dowodami przywiązania. Scena zdemaskowania hipokryzji Tartuffe’a to jedna z najświetniejszych scen w historii teatru – wyzwanie dla artystów i rozkosz dla widzów. W jak niekonwencjonalny sposób zmierzył się z geniuszem Moliera czeski reżyser Tomas Svoboda (który na naszych scenach wyreżyserował już kilka znakomitych, także swojego autorstwa, komedii) przekonajcie się Państwo sami. Śmiech przez łzy? Tak! Ale żywiołowy i niepowstrzymany.

premiera 27 lutego 2016, Duża Scena
353 premiera Teatru Ludowego

 

26-02-2016
Gabriela Cagiel Gazeta Wyborcza - Kraków online
Ratować sobie życie...
- Chcieliśmy wystawić klasykę, ale w liberalny, uwspółcześniony sposób - przed premierą spektaklu "Tartuffe albo szalbierz" z Tomášem Svobodą, czeskim scenarzystą i reżyserem, rozmawia Gabriela Cagiel w Gazecie Wyborczej - Kraków. «Catholic Pub prowadzony przez rodzinkę hipsterów, myjnia samochodów z mafijnymi porachunkami w tle, a do tego duża dawka czeskiego humoru. 27 lutego (w sobotę) o godz. 19 w Teatrze Ludowym premiera spektaklu "Tartuffe albo szalbierz" Moliera. Gabriela Cagiel: "Tartuffe albo szalbierz". Inaczej oszust, szachraj, krętacz. Jak nazwiemy go po czesku? Tomáš Svoboda: Podvodnik. To twój piąty spektakl, który realizujesz w Teatrze Ludowym. Dlaczego tym razem Molier? Ostatnio wystawiałem w Teatrze Ludowym dwie komedie, które sam napisałem, czyli "Sarenki" i "Miód" na Scenie pod Ratuszem. Teraz umawialiśmy się na jakąś komedię, która będzie wystawiona na Dużej Scenie. Chcieliśmy wystawić klasykę, ale w liberalny, uwspółcześniony sposób. Od kilku lat rozmawialiśmy o Molierze i właśnie o tej sztuce. Chodziło też o to, żeby zobaczyć, jak tematyka wiary, ale i całego oszustwa wokół wiary, które przedstawia Molier, wygląda z czeskiej perspektywy, czyli z punktu widzenia kraju bardzo ateistycznego. Inaczej wystawiałbyś "Tartuffe'a" w Polsce, a inaczej w Czechach? Pewnie tak, bo w Czechach tematyka Kościoła nie stanowi żadnej prowokacji. Czesi dopiero teraz przypominają sobie o swoich chrześcijańskich tradycjach, gdy pojawił się temat syryjskich uchodźców. Molier zawsze będzie ponadczasowy, ale jakie będzie to współczesne spojrzenie na klasykę komedii? To nie jest opowieść tylko o Kościele. Główną postacią nie jest Tartuffe, a Orgon, który go wpuszcza do swojego domu. Orgon wywodzi się z francuskiego "argent", a to są pieniądze czy złoto. To znaczy, że idzie o różne interesy. Jest rodzinna firma i jakiś Tartuffe, który podstępnie chce ją przejąć, a momentami nawet mu się to udaje. Ta rodzina to odjechani hipsterzy, których nie posądzamy o katolicyzm, a jednak on się pojawia. Katoliccy hipsterzy? - Raczej hipsterzy versus katolicyzm. W końcu dochodzimy do tego, że fajnie jest wierzyć w Boga, ale nie musimy mieć do tego wszystkich organizacji, które na tej wierze pasożytują. Co ze scenografią? Za kurtyną widziałam samochód Chcieliśmy stworzyć knajpę, którą wszyscy znają, gdzie wszyscy byli. Catholic Pub? Dokładnie. Jest bar, lodówka na wino, jest pianistka, która gra na żywo. Ten spektakl przygotowuję trochę jak film, bo w Czechach zajmuje się obecnie głównie filmem. Na pierwszym planie mamy Catholic Pub, ale czasami akcja przenosi się w głąb sceny. Tam mamy np. automyjnię, w której prowadzi się mafijne interesy, ale i dyrektora Stramę, który jeździ na skuterze. Masz już doświadczenie w pracy w polskim teatrze. Świetnie mówisz po polsku. Inaczej pracuje ci się z polskimi aktorami? Pracuje mi się znakomicie, ponieważ aktorzy w Polsce są bardzo zaangażowani, emocjonalni, chcą pracować. W Czechach mamy do wszystkiego duży dystans, a jak dystansu jest za dużo, to czasami nic nie działa. Tutaj ludziom się chce i to jest naprawdę cudowne. Widzowie znają cię z komedii. Jest coś, co zawsze działa i sprawia, że publiczność się śmieje? Wydaje mi się, że trzeba mieć poczucie humoru, nie wstydzić się go i postarać się nim zarazić wszystkich wokół siebie. Jestem trochę niepoważnym człowiekiem i niepoważnie traktuję całe to życie, a nie jest łatwo z takim wytrzymać. Podziwiam swoją żonę, która znosi te wszystkie dowcipy. Czasami są sytuacje, w których można albo ratować życie, albo zrobić dowcip. Mam w Czechach kilku przyjaciół, którzy w takiej sytuacji wybiorą opcję "b". Myślę, że też trochę tak mam. Jest jeszcze w Polsce coś, co ciebie dziwi? Jasne. Jak przejeżdżam przez granicę, włączam Radio Maryja. Dla mnie to jest niesamowite, że jedziesz samochodem i w najbardziej katolickim radiu słuchasz godzinę o aborcji, a kolejną o antykoncepcji. To przecież dwie godziny bez przerwy o seksie. W żadnym innym radiu to nie byłoby możliwe. To jest ten paradoks. I właśnie takie paradoksy inspirują.

 

03.03.2016
Łukasz Gazur Dziennik Polski nr 52
Bigoteria tańczy do przebojów ABBY "Tartuffe albo Szalbierz" Moliera w reż.Tomasa Svobody w Teatrze Ludowym w Krakowie. Pisze Łukasz Gazur w Dzienniku Polskim. Łukasz Gazur
Od pierwszej chwili nie ma wątpliwości, że ten Molier będzie dźwięczał współczesnością. I nic dziwnego, skoro francuski komediopisarz w swoich utworach szydził z wad, z którymi przez stulecia ludzkość wciąż idzie pod rękę; ba, które często jeszcze zawłaszczyły nowe przestrzenie (jak np. internet). Zgrabnie opowiada o tym właśnie przedstawieniem "Tartuffe albo Szalbierz" (znanym też pod tytułem "Świętoszek") reżyser Tomas Svoboda w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie. Tytułowy bohater (grany przez Marcina Steca) to człowiek, który - by osiągnąć korzyści - wykorzystuje naiwność i dobroć Orgona (Jacek Strama). Ten otacza go opieką i zaprasza pod swój dach. A Tartuffe, udając pobożność, zamierza wykorzystać naiwność pana domu, a przy okazji w sposób daleki od czystości spogląda zarówno w stronę córki swego przyjaciela, jak i jego żony. Orgon, nie zważając na przestrogi rodziny dotyczące Tartuffe'a, swój błąd zrozumie dopiero, gdy gościowi zapisze cały swój majątku. Tomas Svoboda, czeski reżyser, znakomicie czyta klasyczny już dziś tekst komediowy. Zachowując rytmikę Molierowskiego słowa (w tłumaczeniu Jerzego Radziwiłowicza) wpisuje komedię we współczesność. Nie koryguje przy tym sztuki żadnymi dopiskami, nie przepisuje słów autora "Świętoszka". Raczej wykorzystuje na scenie kilka przedmiotów i gestów, które pozwalają momentalnie przenieść tekst Moliera w przestrzeń XXI wieku. Telefon komórkowy, charakterystyczne dźwięki udostępniania postów w internetowych portalach społecznościowych, wreszcie znane przeboje (obok utworów zespołu ABBA pojawia się choćby "Ona tańczy dla mnie" grupy Weekend, ale i piosenka ciesząca się ogromną popularnością w Radiu Maryja - "Andrzej Duda nam się udał" Emilii Gołaszewskiej). To wystarczy, byśmy zobaczyli, jak bigoteria, pozerstwo, obłuda, religijność na pokaz nie dają o sobie zapomnieć także dziś. Żenujący taniec z klęcznikiem jest tu aż nazbyt wymownym gestem scenicznym. Bardzo trafionym. Zespół (zwłaszcza w młodszej swej części) poradził sobie z Molierem. Aktorzy nie popadają w łatwe przerysowanie, bo i ta współczesna interpretacja nieco powściąga pójście w stronę mocnego komizmu. Jest w sam raz. Na szczególną uwagę zasługuje przede wszystkim postać Doryny, czyli fenomenalna wręcz rola Iwony Sitkowskiej. Wyrazista i zabawna. Ciekawą kreacją popisał się też główny bohater - Marcin Stec. Balansowanie pomiędzy świętoszkowatością a zepsuciem wychodzi mu na scenie bardzo zgrabnie. Łatwo było z "Tartuffe'a" zrobić ramotę, staroć daleką od realiów współczesnego świata. Ale Tomasowi Svobodzie po raz kolejny w "Ludowym" udało się stworzyć spektakl - błyskotkę. Inteligentny, dowcipny i skłaniający do refleksji. Jak na Moliera przystało.

Twórcy

tłumaczenie: Jerzy Radziwiłowicz
reżyseria / opracowanie tekstu: Tomáš Svoboda
scenografia i kostiumy: Nikola Tempir
muzyka: Jiří Hájek
asystent scenografa: Kinga Stanowska
inspicjent:  Anita Wilczak - Leszczyńska
sufler: Martyna Rezner

Obsada