Wieczorne harce w Ratuszu, czyli „Via-gra” według Freda Apke

Nie. Ten spektakl wcale nie zaczyna się w łóżku. Wieczór. Sypialnia i… orbitrek! 65-letni Walther wymagającymi ćwiczeniami próbuje poprawić swoją kondycję. Nie robi tego jednak dla lepszego samopoczucia, a dla pięknej i sporo młodszej żony. Renate jest, wydawałoby się, miłością jego życia. Bo jak inaczej wytłumaczyć te wszystkie tureckie dywany, austriackie komody z kornikami i świecidełka kupowane tylko i wyłącznie ze względu na jej widzimisię. Nie tylko tak Walther poświęca się dla żony. Jest jeszcze coś. To dla niej łyka małą niebieską tabletkę, która podobno czyni cuda. Tak na wszelki wypadek, oczywiście. Via-gra jest początkiem. Ale wbrew pozorom nie harców w sypialni, ale szczerej rozmowy o życiu, uczuciach, błędach i grzeszkach, które ma na swoim koncie każdy z bohaterów. Pogawędka szybko wymyka się spod kontroli, a im więcej szczerych wyzwań, tym więcej żalu, gniewu, a nawet łez… Z zabawnej farsy spektakl staje się skłaniającą do refleksji tragikomedią. Rozbawienie zmienia się w chwile zadumy, a przewrotne dialogi w wymagającą zastanowienia rozmowę o przeszłości, która jak się okazuje, została zbudowana na kłamstwie. Na scenie Kajetan Wolniewicz w roli naiwnego i zagubionego męża oraz Beata Schmischeiner jako wciąż spragniona przygód matka, żona i kochanka. To dzięki nim teatralny wieczór budzi tyle skrajnych emocji. „Via-gra” Freda Apke w Teatrze Ludowym to spektakl-lustro, w którym widzowie mogą zobaczyć własne kłamstwa, błędy, a czasem nawet całe życie. Bo to, co dzieje się w piwnicy krakowskiego Ratusza, wcale nie jest oderwane od tu i teraz.