Aktualności

Zobacz wszystkie aktualności
11.02.2011

SZANSA ALEKSA

Nieporozumienie pierwsze: to nie jest realizm; Nieporozumienie drugie: Burgess nie jest prorokiem; Nieporozumienie trzecie: to nie jest Biblia; Nieporozumienie czwarte: to jednak nie bajka

kopia_franasowicz_400kopia_pomara324cza_1_400



Szansa Aleksa

Z „Mechaniczną pomarańczą” od momentu napisania jej przez Anthony’ego Burgessa wciąż są kłopoty. No bo proszę: główny bohater, na początku powieści ledwie czternastolatek, staje na czele gangu, który wraz z podobnymi sobie grupami bezkarnych nastolatków sieje postrach w mieście. Seria perypetii, które przechodzi – mniej lub bardziej prawdopodobnych - kreuje go to na kata , to na ofiarę. Jest chuliganem, kłamcą, oszustem, despotą, gwałcicielem, obłudnikiem, manipulatorem, ale i ofiarą przemocy. Opuszczonym dzieckiem zdradzonym przez rodziców, kolegów, wychowawców, poddanym manipulacji przez ludzi mających szczytne hasła na ustach, a faktycznie tylko własny interes w głowie. Zastanawiamy się więc: czy taka postać, taki Aleks, jest w ogóle możliwy w realnym świecie? Czy to nie jest jakiś wymysł wybujałej fantazji autora, która posklejała niewiarygodne historie w efektowną opowiastkę? Do tego jeszcze kazała mówić Aleksowi i jego kolegom dziwacznym slangiem, którego przecież normalnie nikt nie używa. Odpowiedzi na te wątpliwości trzeba uporządkować. To pozwoli zniwelować sporo nieporozumień narosłych wokół „Mechanicznej pomarańczy”.

Nieporozumienie pierwsze: to nie jest realizm

Pisząc przed 50 laty tę niewielką powieść, Burgess umieścił ją w bliżej nieokreślonej przyszłości. Dlaczego tak zrobił, łatwo się domyślić. Wcale nie chodziło mu o kreowanie wydumanych światów – przeciwnie, obserwując otaczającą, całkiem realną rzeczywistość, doszedł do przerażającego wniosku, że świat stacza się na dno. Jakie jest to dno, nie wie jeszcze nikt, jeżeli jednak jest jeszcze cień szansy, żebyśmy wszyscy na nim nie osiedli, trzeba coś zrobić. I Burgess zrobił to, co może pisarz: stworzył wizję, która swoją sugestywnością powinna doprowadzić do wstrząsu. Ta wizja była „niemal” rzeczywista – przecież po wielkich miastach, a przynajmniej niektórych ich osiedlach krążą bandy, również całkiem młodych przestępców, na ludziach i ich psychice dokonuje się eksperymentów, a we frazesy głoszone przez polityków, artystów i proroków coraz trudniej uwierzyć. Nierealistyczna, opowieść Burgessa nie jest tym samym nielogiczna. Jej logika bliższa jest jednak XVIII -wiecznej powiastce filozoficznej, niż XIX- i XX- wiecznemu realizmowi. Przedstawia skondensowane dzieje wymyślonego bohatera, by pokazać prawdę o człowieku.

 Nieporozumienie drugie: Burgess nie jest prorokiem

 Zastanawiając się teraz, czy niedaleka Burgessowa przyszłość, to nasza teraźniejszość, pamiętajmy przede wszystkim o jednym – rysując sugestywny obraz przyszłości, Burgess nie występował w roli natchnionego proroka, ani nawet futurologa. Można więc bawić się w wyliczanki, co z jego przewidywań sprawdziło się w pełni, co zaś tylko trochę, warto jednak podejść trochę inaczej – niedaleką przyszłość traktując jako granicę, blisko której niebezpiecznie się poruszamy. Ta przyszłość, to świat zaprzeczający dotychczasowym osiągnięciom ludzkiej kultury, z jej poszanowaniem wolności, traktowaniem dobra jako wartości obiektywnej, z poszanowaniem prawa wyboru. Swoją drogą, gdy przypatrujemy się wizji Burgessa, zastanawiać może, z jaką przenikliwością wskazał na pewne procesy towarzyszące życiu cywilizacji. Sceny w szpitalu kojarzą się z eksperymentami biogenetycznymi, wokół których tyle dziś dyskusji i kontrowersji, sztuczny język, jakim się posługują młodzi ludzie w powieści nieźle przedrzeźnia slangi dzisiejszych subkultur i rozmaitych tworzonych ad hoc „społeczności”, a potężna siła perswazyjna przekazu medialnego, jaką pokazywał autor jako możliwość w „Mechanicznej pomarańczy”, dziś stała się namacalnym faktem.

foto Dawid Kozłowski
kopia_photo_400kopia_pomara324cza_3_400


Nieporozumienie trzecie: to nie jest Biblia

Ani Anthony Burgess, ani StanleyKubrick, który na podstawie jego powieści nakręcił w 1971 roku film, nie są prorokami, nie można więc przedstawionych przez nich wizji traktować jako Prawdy Objawionej. A jednak: szalony, nakręcony spiralą głupoty ludzkiej świat, który przedstawili autorzy powieściowej i filmowej „Mechanicznej pomarańczy”, został przez niejednego potraktowany jak Biblia. Podobnie zresztą jak Biblia dowolnie interpretowany. Często wbrew intencji. Wybrane sceny stały się więc dla niektórych inspiracją do stosowania przemocy, do traktowania zbrodni jako sposobu na życie albo jako dzieła sztuki. W imię „Mechanicznej pomarańczy”, podobnie jak w imię Biblii, nawet zabijano, a niektóre z jej scen szaleńcy odtwarzali w życiu z zacięciem fanatycznych wyznawców.

Nieporozumienie czwarte: to jednak nie bajka
 
Co się stało, że „Mechaniczna pomarańcza” wywołała i wywołuje tyle emocji? Z pewnością przyczyną jest to, że trafia w sedno naszych, ludzkich niepokojów i zwątpień. Mimo, że stworzona przez Burgessa, musicalowa wersja powieści, jaką przedstawia nasz teatr, opiera się na umowności i operuje chętnie teatralnym skrótem, to nie jest to żadna bajeczka. Ta teatralna opowiastka filozoficzna zawiera zapisane w skondensowany sposób pytanie o szansę. Jaką szansę ma sponiewierany przez świat i przez samego siebie Aleks? Jaką może mieć nadzieję? Nie taką małą, zdaje się sugerować Burgess. Bo w świecie, który się wali i sypie na oczach, człowiek zawsze może odnaleźć nadzieję. Byleby nie dał sobie wyrwać tego, bez czego z człowieka przemieni się w ludzki automat – „taką mechaniczną pomarańczę”. Czymś, co ostatecznie pozostawia prawo do nadziei, jest wolna wola.

Marek Mikos

Popularne

Obrazek
23.02.2012

PATRZĄC Z KOSMICZNEJ PERSPEKTYWY

- Pokuszę się o stwierdzenie, że w moim spektaklu nie ma głównego bohatera, bo każda z postaci ma tak bogaty swój świat wewnętrzny, że widz będzie mógł wybrać sobie za którą z nich podąży jego uwaga… z Pawłem Szumcem, reżyserem przedstawienia "Królik Królik" rozmawia Maria Klotzer

Zobacz więcej
Obrazek
17.02.2012

MARTA BIZOŃ, KAJETAN WOLNIEWICZ, ANDRZEJ FRANCZYK - SCENY ZE SPEKTAKLU, GRAMY 10 I 11 MARCA

Ja, Itamar Jakobi, lat 40, niniejszym oświadczam, że nagle uświadomiłem sobie, iż urodziłem się, żeby żyć. Jeszcze dziś wieczorem pójdę zniszczyć moją przyjaźń z moim najlepszym przyjacielem Leidentalem. Więcej już nie napiję się u niego herbaty, nie zagram z nim w domino. Sprawię mu ból i zranię go, wymierzę kopa w jego przyjaźń, żeby zrozumiał, gdzie jest on – a gdzie ja. Sprawię mu ból i zranię go. Zranię go i sprawię mu ból. Serdecznie życząc sobie sukcesu, gorąco siebie całuję – ja, Itamar Jakobi

Zobacz więcej
Obrazek
15.02.2012

FERIE DLA DOROSŁYCH:))) Wśród śniegu i mrozu przybywajcie na rozgrzewającą dawkę humoru!

Korzystających z tego, że dzieci wyjechały na zimowy wypoczynek rodziców zapraszamy serdecznie do naszego teatru. Lekkie, komediowe propozycje, jakie przygotowaliśmy na najbliższe zimowe wieczory gwarantują Państwu dobrą - rozgrzewającą! - zabawę.

Zobacz więcej