ZABÓJCA - PO PREMIERZE
"Zabójca" premiera 24 maja godz. 19.00 - Scena Pod Ratuszem. Jarosław Tumidajski: - Wierzę, że uda nam się pokazać rzecz intrygującą, chwilami zabawną, do pewnego stopnia też gorzką. Bo rzeczywistość opisana przez autora nie jest przyjazna, co nie znaczy, że - chcę to wyraźnie podkreślić - pozbawiona nadziei.
Piątek, 24 maja, godz. 19, Scena Pod Ratuszem
- Jesteśmy przed premierą “Zabójcy” Aleksandra Mołczanowa, tekstu, który z pozoru mówi o sprawach kryminalnych. No właśnie, z pozoru.
- Nie jest łatwo mówić o tym tekście, by nie zdradzić intrygi oraz tego, dlaczego tytuł nie jest jednoznaczny, a ironiczny. Tak, to pozornie opowieść kryminalna, która jednak w pewnym momencie się wykoleja i staje się opowieścią o czymś zupełnie innym.
- Co było impulsem, który skłonił Pana do realizacji tego dramatu?
foto Anka Dużyńska
- Tym najbardziej pierwotnym powodem była chęć odpoczynku od rzeczywistości politycznej, społecznej, ekonomicznej. Możliwość zanurzenia się w prostą, wdzięczną, ale też pojemną historię międzyludzką, która mówi o życiu wcale nie tak mało.
- Czy mówi także o tym, jak można ratować własną duszę?
- Mołczanow przede wszystkim pyta, czy coś takiego jak dusza, sumienie w ogóle istnieje. I czy istnieje Bóg. Odpowiedź będzie oczywiście uzależniona od światopoglądu. Wydaje się jednak, że autor, a za nim Andriej, główny bohater, chcą w finale widzieć boską interwencję. Choć pewnie równie dobrze można mówić o zbiegu okoliczności. Ale to prawda - ta sztuka jest czymś w rodzaju “scenariusza ratunkowego”. Pozwala zobaczyć, pośrednio doświadczyć - dzięki teatrowi - że nie ma sytuacji bez wyjścia.
- Być może tym wyjściem z sytuacji pozornie bez wyjścia staje się miłość?
- Może jest to miłość, może nadzieja, jaką daje drugi człowiek, a może tylko jego obecność.
-Prapremiera tego utworu miała miejsce w Rosji, a w Polsce kto się z nim zmagał?
- Pierwsza polska realizacja miała miejsce w Szczecinie, później Wojciech Urbański zrealizował “Zabójcę” w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Nie widziałem jednak tych spektakli.
- A teraz proszę zachęcić krakowian do obejrzenia na Scenie Pod Ratuszem tej tajemniczej sztuki, w której zobaczymy Patrycję Durską i Ryszarda Starostę.
- Wierzę, że uda nam się pokazać rzecz intrygującą, chwilami zabawną, do pewnego stopnia też gorzką. Bo rzeczywistość opisana przez autora nie jest przyjazna, co nie znaczy, że - chcę to wyraźnie podkreślić - pozbawiona nadziei.
- Z tego wynika, że przejrzymy się nieco w lustrze odbijającym nasz świat?
Tak. Choć zamiast o “lustrze odbijającym świat” wolę mówić o dialogu ze światem. Spektakl prowadzę w formie rozmowy z widownią. Tak więc zapraszam do rozmowy.
Rozmawiała Jolanta Ciosek “Dziennik Polski (dodatek “Magnes”)” 23.05.2013
Popularne
BALLADA O NOWEJ HUCIE - PROLOG
Świat z przeszłości i teraźniejszość płynnie się przenikają. Te dwie rzeczywistości nie funkcjonują oddzielnie, ale mają na siebie wpływ. Każdy mógł być przecież każdym z przeszłości. To przecież to samo miasto.
Zobacz więcejSEX, PROCHY...- WIELKI POWRÓT
„W tej sztuce piszę o rzeczach, których nie potrafię zrozumieć. To publiczna medytacja nad wewnętrznymi konfliktami mojego życia. Próbuję (…) pokazać światu wszystkie swoje obrzydliwe strony, niczego nie ukrywając.” – wyznaje Bogosian.
Zobacz więcejBARAŃCZAK WE WSPOMNIENIACH JERZEGO FEDOROWICZA
W maju 1990 roku zaproponowałem Jurkowi Stuhrowi wystawienie "Poskromienia złośnicy" w Teatrze Ludowym. Postawił warunek, że przystąpi do pracy, jeżeli będzie miał nowe tłumaczenia i to najlepiej Stanisława Barańczaka. Wiedziałem, że w czerwcu 1990 roku Barańczak odwiedzi Kraków. "Dopadłem" Staszka na ulicy Gołębiej...
Zobacz więcej