06.05.2013
ZABÓJCA - proponujemy państwu rozmowę z dramatopisarzem.
We wrześniowym numerze „Dialogu” został zamieszczony utwór sceniczny rosyjskiego dramatopisarza Aleksandra Mołczanowa "Zabójca" w przekładzie Alicji Chybińskiej.
Aleksandr Mołczanow: „Gdyby nie okazja zetknięcia się z moskiewskim Teatrem nie wiem, czy w ogóle pisałbym dla teatru”.
- Andriej Moskwin: Jakie są początki pana zainteresowania teatrem?
- Aleksandr Mołczanow: Dramatopisarzy można podzielić na dwie kategorie: tych, którzy nie wyobrażają sobie życia bez teatru i uprawiają dramaturgię zawsze, niezależnie od istniejącej sytuacji, oraz na tych, których związki z teatrem są bardzo słabe. Należę akurat do drugiej kategorii i nie uważam się za człowieka teatru. Gdyby nie okazja zetknięcia się z moskiewskim Teatrem.doc, nie wiem, czy w ogóle pisałbym dla teatru. Do dwudziestego siódmego roku życia mieszkałem w Wołogdzie i nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wygląda współczesny teatr. Kiedy zaś przeprowadziłem się do Moskwy, to wzorcem współczesnego teatru były dla mnie dwa zespoły: Akademicki Teatr im. Majakowskiego oraz Teatr Lenkom, a wzorcem współczesnej sztuki – utwory sceniczne Grigorija Gorina „Kin IV” (reż. Tatiana Achramkowa) i „Błazen Bałakiriew” (reż. Mark Zacharow). Były one świetnie wystawione i zagrane, jednak nieco umowne i sztuczne, a poruszane w nich problemy znacznie różniły się od tego, co interesowało mnie w rzeczywistości. Wtedy właśnie sam próbowałem pisać utwory sceniczne – tak samo umowne i wymyślone, jak te, o których wspomniałem wcześniej. Jedną ze swoich sztuk odważyłem się wysłać do Nikołaja Kolady. Otrzymałem odpowiedź, w której dało się wyczuć irytację dramatopisarza z Uralu. Podkreślał on, że mam talent do pisania, ale zwrócił uwagę na fakt, że poruszane przeze mnie tematy są sztuczne, nierealne. „Dlaczego nie może pan pisać o tym, co w rzeczywistości pana interesuje?” – dopytywał Kolada. Po pewnym czasie trafiłem do Teatru.doc i zapoznałem się z dramaturgią Wiaczesława i Michaiła Durnienkowych, Maksima Kuroczkina, braci Priesniakowych, Jurija Kławdijewa. Wtedy otworzyły mi się oczy i uświadomiłem sobie, że potrafię pisać o tym, co najbardziej mnie niepokoi i interesuje, oraz o tym, na czym się świetnie znam. Teatr.doc dał mi – i nie tylko mi – język, możliwość wypowiadania się w pierwszej osobie.
|
- A. Moskwin: Jak pan trafił na festiwal współczesnej dramaturgii „Lubimowka”?
- A. Mołczanow: Najpierw przez kilka lat uczestniczyłem w tym festiwalu wyłącznie jako widz. Przyznam się, że jest to świetna szkoła dla rozpoczynającego swoją karierę dramatopisarza – słyszeć jak brzmi tekst utworu, uczestniczyć w dyskusjach. Przecież przez cały czas wszyscy się nawzajem uczymy! Takie teksty, jak Szmaty oraz Eksponaty to nie tylko osobisty sukces Wiaczesława i Michaiła Durnienkowych. To są ścieżki, które oni dla nas „wytropili”, żebyśmy mogli zrobić znacznie większy krok do przodu, niż jeślibyśmy działali sami.
- A. Moskwin: Jak udało się panu znaleźć dla „Zabójcy” oryginalną formę?
- A. Mołczanow: Praca nad układaniem wątku trwała przez półtora roku. Miałem już gotową historię: pewien młody człowiek wysyła dłużnika, by ten dokonał zabójstwa innego dłużnika, a wraz z nim ma jechać niewiasta zleceniodawcy; jak ten dłużnik podaje tę dziewczynę za swoją niewiastę, by pozyskać matkę i wyprosić u niej pieniądze dla spłacenia długu. Miałem w pamięci cały bieg wydarzeń, nie wiedziałem tylko, w jaki sposób tę historię opowiedzieć. Z głównego zawodu jestem scenarzystą, więc chciałem napisać scenariusz – lakoniczny, prawie bez didaskaliów, w stylu Roberta Bressona. Jednak nie wiedziałem, jak przekazać te wszystkie myśli, które kłębią się w głowie bohaterów podczas podróży. Zastanawiałem się nad tym, by uczynić to za pomocą głosu od autora. Później chciałem napisać opowiadanie, ale doszedłem do wniosku, że gatunek ten nie będzie w stanie oddać „ciężaru” tej historii. A poza tym teraz mało kto czyta opowiadania. I pewnego razu pomyślałem sobie, by wykorzystać formalny chwyt – napisać sztukę bez żadnych didaskaliów. By wszystko – akcje bohaterów oraz ich myśli – zostały przekazane za pomocą dialogu. Pstryk – i dramat się ułożył! Wtedy usiadłem i napisałem go w ciągu czterech dni. Pierwsza wersja była prawie doskonała, nie musiałem nic zmieniać. Tylko doprecyzowałem kilka kwestii. Wysłałem tekst do trzystu teatrów – i cisza. Nieco później został on włączony do festiwalu „Lubimowka”, a jego prapremiera miała miejsce na scenie Teatru.doc. Kiedy został zrealizowany na małej scenie Teatru Młodego Widza w Moskwie, wiele teatrów na prowincji wyraziło nim zainteresowanie. Na dzień dzisiejszy istnieje pięć inscenizacji, a w przygotowaniu jest kolejnych pięć, sześć.
- A. Moskwin: Czym pana zdaniem można wytłumaczyć błyskawiczny sukces tej sztuki?
A. Mołczanow: Moim zdaniem dramat ten zawiera kilka elementów, które złożyły się na sukces: niezwykła forma, miłosna historia, intrygująca fabuła, zajmujące i zabawne sytuacje. Sztukę łatwo się czyta i ogląda. Poza tym Zabójca zawiera dość istotne kwestie, nad którymi widz ma możliwość zastanowienia się. Z kolei reżyserzy mają możliwość odczytania utworu na różne sposoby. Jeden może postawić akcent na miłosną historię, drugi zaś na poszukiwanie przez bohatera dróg uratowania własnej duszy.
- A. Moskwin: Pan jest autorem publikacji „Elementarz scenarzysty”, w której zostały zawarte istotne wskazówki dla rozpoczynających działalność literacką. Które z tych wskazówek pan uważa za najistotniejsze?
- A. Mołczanow: W tej publikacji każdy może znaleźć dla siebie wiele cennych informacji, technicznych chwytów. Jednak one nie działają, jeśli scenarzysta nie pisze o tym, co go najbardziej interesuje. Chciałbym podkreślić – pisze nie o tym, o czym wiem najlepiej, a o tym, co mnie przede wszystkim interesuje.
- A. Moskwin: Czy zadowolony jest pan z kondycji współczesnego teatru rosyjskiego? Czy dramatopisarz może wpłynąć i w jakim zakresie na kondycję teatru, czy jednak jest to prerogatywa reżysera?
- A. Mołczanow: Śmieszy mnie, kiedy ktoś mówi o zmierzchu teatru, o jego kryzysie. Wystarczy przejść przez centrum Moskwy i spojrzeć na afisze – na deskach każdego teatru grane są utwory współczesnych autorów. Proszę wejść na dowolny spektakl według współczesnej sztuki – sala jest wypełniona. Współczesny teatr jest w dobrej kondycji. Z kolei musimy pamiętać o tym, że po świcie i zenicie zawsze następuje zmierzch. Kiedy nastąpi kolejny zmierzch, wtedy będziemy mogli ocenić i stwierdzić, że koniec XX i początek XXI w. był kolejnym złotym wiekiem teatru.
http://ludowyzabojca.tumblr.com/
- Andriej Moskwin: Jakie są początki pana zainteresowania teatrem?
- Aleksandr Mołczanow: Dramatopisarzy można podzielić na dwie kategorie: tych, którzy nie wyobrażają sobie życia bez teatru i uprawiają dramaturgię zawsze, niezależnie od istniejącej sytuacji, oraz na tych, których związki z teatrem są bardzo słabe. Należę akurat do drugiej kategorii i nie uważam się za człowieka teatru. Gdyby nie okazja zetknięcia się z moskiewskim Teatrem.doc, nie wiem, czy w ogóle pisałbym dla teatru. Do dwudziestego siódmego roku życia mieszkałem w Wołogdzie i nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wygląda współczesny teatr. Kiedy zaś przeprowadziłem się do Moskwy, to wzorcem współczesnego teatru były dla mnie dwa zespoły: Akademicki Teatr im. Majakowskiego oraz Teatr Lenkom, a wzorcem współczesnej sztuki – utwory sceniczne Grigorija Gorina „Kin IV” (reż. Tatiana Achramkowa) i „Błazen Bałakiriew” (reż. Mark Zacharow). Były one świetnie wystawione i zagrane, jednak nieco umowne i sztuczne, a poruszane w nich problemy znacznie różniły się od tego, co interesowało mnie w rzeczywistości. Wtedy właśnie sam próbowałem pisać utwory sceniczne – tak samo umowne i wymyślone, jak te, o których wspomniałem wcześniej. Jedną ze swoich sztuk odważyłem się wysłać do Nikołaja Kolady. Otrzymałem odpowiedź, w której dało się wyczuć irytację dramatopisarza z Uralu. Podkreślał on, że mam talent do pisania, ale zwrócił uwagę na fakt, że poruszane przeze mnie tematy są sztuczne, nierealne. „Dlaczego nie może pan pisać o tym, co w rzeczywistości pana interesuje?” – dopytywał Kolada. Po pewnym czasie trafiłem do Teatru.doc i zapoznałem się z dramaturgią Wiaczesława i Michaiła Durnienkowych, Maksima Kuroczkina, braci Priesniakowych, Jurija Kławdijewa. Wtedy otworzyły mi się oczy i uświadomiłem sobie, że potrafię pisać o tym, co najbardziej mnie niepokoi i interesuje, oraz o tym, na czym się świetnie znam. Teatr.doc dał mi – i nie tylko mi – język, możliwość wypowiadania się w pierwszej osobie.
|
- A. Moskwin: Jak pan trafił na festiwal współczesnej dramaturgii „Lubimowka”?
- A. Mołczanow: Najpierw przez kilka lat uczestniczyłem w tym festiwalu wyłącznie jako widz. Przyznam się, że jest to świetna szkoła dla rozpoczynającego swoją karierę dramatopisarza – słyszeć jak brzmi tekst utworu, uczestniczyć w dyskusjach. Przecież przez cały czas wszyscy się nawzajem uczymy! Takie teksty, jak Szmaty oraz Eksponaty to nie tylko osobisty sukces Wiaczesława i Michaiła Durnienkowych. To są ścieżki, które oni dla nas „wytropili”, żebyśmy mogli zrobić znacznie większy krok do przodu, niż jeślibyśmy działali sami.
- A. Moskwin: Jak udało się panu znaleźć dla „Zabójcy” oryginalną formę?
- A. Mołczanow: Praca nad układaniem wątku trwała przez półtora roku. Miałem już gotową historię: pewien młody człowiek wysyła dłużnika, by ten dokonał zabójstwa innego dłużnika, a wraz z nim ma jechać niewiasta zleceniodawcy; jak ten dłużnik podaje tę dziewczynę za swoją niewiastę, by pozyskać matkę i wyprosić u niej pieniądze dla spłacenia długu. Miałem w pamięci cały bieg wydarzeń, nie wiedziałem tylko, w jaki sposób tę historię opowiedzieć. Z głównego zawodu jestem scenarzystą, więc chciałem napisać scenariusz – lakoniczny, prawie bez didaskaliów, w stylu Roberta Bressona. Jednak nie wiedziałem, jak przekazać te wszystkie myśli, które kłębią się w głowie bohaterów podczas podróży. Zastanawiałem się nad tym, by uczynić to za pomocą głosu od autora. Później chciałem napisać opowiadanie, ale doszedłem do wniosku, że gatunek ten nie będzie w stanie oddać „ciężaru” tej historii. A poza tym teraz mało kto czyta opowiadania. I pewnego razu pomyślałem sobie, by wykorzystać formalny chwyt – napisać sztukę bez żadnych didaskaliów. By wszystko – akcje bohaterów oraz ich myśli – zostały przekazane za pomocą dialogu. Pstryk – i dramat się ułożył! Wtedy usiadłem i napisałem go w ciągu czterech dni. Pierwsza wersja była prawie doskonała, nie musiałem nic zmieniać. Tylko doprecyzowałem kilka kwestii. Wysłałem tekst do trzystu teatrów – i cisza. Nieco później został on włączony do festiwalu „Lubimowka”, a jego prapremiera miała miejsce na scenie Teatru.doc. Kiedy został zrealizowany na małej scenie Teatru Młodego Widza w Moskwie, wiele teatrów na prowincji wyraziło nim zainteresowanie. Na dzień dzisiejszy istnieje pięć inscenizacji, a w przygotowaniu jest kolejnych pięć, sześć.
- A. Moskwin: Czym pana zdaniem można wytłumaczyć błyskawiczny sukces tej sztuki?
A. Mołczanow: Moim zdaniem dramat ten zawiera kilka elementów, które złożyły się na sukces: niezwykła forma, miłosna historia, intrygująca fabuła, zajmujące i zabawne sytuacje. Sztukę łatwo się czyta i ogląda. Poza tym Zabójca zawiera dość istotne kwestie, nad którymi widz ma możliwość zastanowienia się. Z kolei reżyserzy mają możliwość odczytania utworu na różne sposoby. Jeden może postawić akcent na miłosną historię, drugi zaś na poszukiwanie przez bohatera dróg uratowania własnej duszy.
- A. Moskwin: Pan jest autorem publikacji „Elementarz scenarzysty”, w której zostały zawarte istotne wskazówki dla rozpoczynających działalność literacką. Które z tych wskazówek pan uważa za najistotniejsze?
- A. Mołczanow: W tej publikacji każdy może znaleźć dla siebie wiele cennych informacji, technicznych chwytów. Jednak one nie działają, jeśli scenarzysta nie pisze o tym, co go najbardziej interesuje. Chciałbym podkreślić – pisze nie o tym, o czym wiem najlepiej, a o tym, co mnie przede wszystkim interesuje.
- A. Moskwin: Czy zadowolony jest pan z kondycji współczesnego teatru rosyjskiego? Czy dramatopisarz może wpłynąć i w jakim zakresie na kondycję teatru, czy jednak jest to prerogatywa reżysera?
- A. Mołczanow: Śmieszy mnie, kiedy ktoś mówi o zmierzchu teatru, o jego kryzysie. Wystarczy przejść przez centrum Moskwy i spojrzeć na afisze – na deskach każdego teatru grane są utwory współczesnych autorów. Proszę wejść na dowolny spektakl według współczesnej sztuki – sala jest wypełniona. Współczesny teatr jest w dobrej kondycji. Z kolei musimy pamiętać o tym, że po świcie i zenicie zawsze następuje zmierzch. Kiedy nastąpi kolejny zmierzch, wtedy będziemy mogli ocenić i stwierdzić, że koniec XX i początek XXI w. był kolejnym złotym wiekiem teatru.
http://ludowyzabojca.tumblr.com/
Popularne
Obrazek
08.01.2010
OD MARCA MINIMALNIE PODROŻEJĄ BILETY NA WSZYSTKIE SPEKTAKLE
ważna informacja dla wszystkich widzów Teatru Ludowego
Zobacz więcej
Obrazek
07.01.2010
TO CO BYŁO - A CO BĘDZIE
W 2009 roku Teatr Ludowy odwiedziło 77 tysięcy widzów. Dziękujemy. W telegraficznym skrócie chcieliśmy również na łamach naszej strony przedstawić Pańtwu nasze osiągnięcia i codzienną pracę.
Zobacz więcej
Obrazek
07.01.2010
DUETY - NOWE CENY BILETÓW
Szanowni Państwo informujemy, iż z dniem 1 stycznia podrożały ceny biletów na spektakl "Duety". Bilet normalny: 40 zł, ulgowy: 30 zł
Zobacz więcej