JACEK BUNSCH O MECHANICZNEJ POMARAŃCZY
Młodzi na śmietniku
Pięć pytań do reżysera Mechanicznej pomarańczy, Jacka Bunscha
Pięć pytań do reżysera Mechanicznej pomarańczy, Jacka Bunscha
TEATR LUDOWY: Mechaniczna pomarańcza, choć napisana przez Anthony’ego Burgessa, nierozłącznie kojarzy się z filmem Kubricka. Co pana podkusiło, żeby konkurować z arcydziełem?
JACEK BUNSCH: Film powstał w 1971 roku, jest fantastyczny, w wielu warstwach się nie zestarzał, ale jednak to arcydzieło historyczne. Warto spojrzeć na Mechaniczną pomarańczę dziś, jako na rodzaj przypowieści o losach młodego, który pokrętnymi drogami wchodzi w życie i zderza się z okrutnym światem. Autor powieści opisał ten świat nieco inaczej, niż Kubrick w filmie. Własna adaptacja teatralna Burgessa, na której się opieramy, w dużej mierze przywraca tematy, na jakich pisarzowi szczególnie zależało. Bardziej dramatyczne staje się tu pytanie, jak młody człowiek ma znaleźć swoje miejsce w świecie.
- Bohaterowie Mechanicznej pomarańczy mówią slangiem. Skąd wzięty jest ten slang?
- Alex i jego koledzy mówią językiem , który zassali jak odkurzacz. Na taką śmietnikową mowę składają się słowa zasłyszane na ulicy, przeczytane, dziś też znalezione w internecie. Burgess tworząc ów dziwaczny slang zwrócił uwagę, że kłopot współczesnego świata polega na trudności zachowania własnego sposobu wyrażania się. Wszystko, z czym się stykamy powoduje, że nasza mowa straszliwie się zachwaszcza. W końcu już nie panujemy nad językiem, tylko on zaczyna panować nad nami. Dla bohaterów Mechanicznej pomarańczy język jest sposobem poznawania, dotykania świata i jednocześnie czymś, co się wysypało na nich. Być może tak młodzi ludzie będą mówili za 10-20 lat.
- Napisana pół wieku temu powieść dzieje się w nieokreślonej przyszłości. Ta przyszłość nadeszła?
- Niestety tak. Burgess ostrzega nas, że gdy bezbronna istota, jaką jest młody człowiek wchodzący w życie, staje wobec ataku nieograniczonej liczby informacji, może się kompletnie pogubić. Atak medialny, informacyjny, na który zwracał uwagę pisarz, dziś się potężnie zagęścił. Burgess pięćdziesiąt lat temu nie mógł myśleć o internecie, ale w jakiś sposób przewidział go w swojej wizji. W sieci jest wszystko, dostępne jednym kliknięciem: od pięknych reprodukcji, muzeów wirtualnych, po najgorsze okrucieństwo, straszliwe sceny zbrodni, pornografię. Poprzednie pokolenie nie miało z czymś takim do czynienia.|
- W Mechanicznej pomarańczy niepodzielnie panuje muzyka Beethovena. Co ma zatem do roboty kompozytor, Janusz Grzywacz?
- W dzisiejszym świecie mamy do czynienia z nieustannym remiksem haseł, wartości, muzyki, obrazu - wszystkiego, co było w poprzednich epokach. Wrzucane jest to do wielkiego kubła, w którym się miesza, dostępne na równych prawach. Jest tam też Beethoven. Kiedyś, żeby go posłuchać, trzeba było pójść do filharmonii, w późniejszych epokach posłuchać radia albo kupić płytę, dziś wszystko jest w zasięgu jednego kliknięcia. Nie trzeba iść na koncert, żeby usłyszeć V Symfonię Beethovena: ta muzyka może się pojawić jako element reklamy, podkład do filmu, sygnał w komórce. To już przestało być święte. Zadanie Janusza Grzywacza jest jasne, choć niełatwe: odnaleźć się w tym świecie remiksu, połączyć Beethovena, własne propozycje i stworzyć muzykę przyszłości, jaką sugeruje wizja świata nakreślona przez Burgessa.
- Nie obawia się pan, że młodzi ludzie mogą potraktować Mechaniczną pomarańczę jako zachętę do czynienia zła?
- Zło jest pokazywane we współczesnym świecie bardzo agresywnie, jako coś bardzo atrakcyjnego. Nie możemy udawać, że tego nie ma. Punkty stałe, wyznaczające co dobre i złe, kiedyś istniały w każdym systemie społecznym i wychowawczym. Dziś jest inaczej - młody człowiek tkwi w środku szalonej gry komputerowej, gdzie niczego nie można się złapać. To jest największy problem Aleksa. Chciałbym z młodym człowiekiem, który będzie oglądał przedstawienie, podjąć dyskusję: Co zrobisz? Jak będziesz wybierał? W tej chwili odpowiedzialność młodego za samego siebie polega na tym, że musi umieć to zrobić sam. Starsze pokolenia mogą starać się pomóc, ale wybór jest w tym człowieku.
Popularne
TYLKO DO 30.11 MOŻESZ WZIĄĆ UDZIAŁ W ANKIECIE DOTYCZĄCEJ TEATRU LUDOWEGO
badanie dotyczy krakowskiej instytucji kultury http://www.agrotec.pl/badanie/index.php/332813/lang-pl
Zobacz więcejMAMY NOWE NAGŁOŚNIENIE
Mamy nowe nagłośnienie, które dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Zobacz więcejWEEKEND WIELKICH POŻEGNAŃ
W miniony weekend (14, 15.11) pożegnaliśmy naszego "Królika". Garść ludzików szarych jak Ty - nie pyskujących na kanwie swych ran życiowych, nie protestujących, nie maszerujących, nie skandujących, nie rozbijających namiotów, nie utrudniających ruchu ulicznego, nie strajkujących, nie wyjących do kamer, nie łkających w mikrofon i nie palących gum. Żaden z Królików publicznie nie dukał retorycznego banału nad paprykami: "Jak żyć, panie Premierze?", ponieważ Królikowie dobrze wiedzą, jak żyć, zwłaszcza gdy już nie da się żyć. (Paweł Głowacki)
Zobacz więcej